Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jakkolwiek bądź, muszę z panem jechać, ponieważ jestem panu niezbędny. Kto panu będzie czyścił buty, kto odkurzy odzież, kto nakręci zegar i kto wreszcie powie przy jedzeniu „smacznego“? Tylko ja! A zatem dotrzymuję panu kompanji, o ile ta eskapada chińska nie jest zwykłą drwiną, którą sobie skądinąd zresztą wypraszam!
— To nie kpiny szaleńcze. Nie mam czasu na dalsze wyjaśnienia, gdyż jutro rano wyjeżdżamy pierwszym pociągiem, naprzód do rezydencji, do poselstwa. Teraz muszę śpieszyć do bankiera, do policji i do setek sklepów, aby zakupić tysiące niezbędnych rzeczy. Ryszard jedzie z nami i — —
— Rysz — —! — przerwał czyścibut, ze zdumienia nie mogąc dokończyć słowa.
— Tak! W jego to sprawie ruszamy w podróż. Jeśli nie pośpieszę się tak, abyśmy już jutro byli za górami i za rzekami, to cały mój piękny plan może spalić na panewce. Prawdę mówiąc, oszołomiłem jego matkę. Musimy jechać, zanim się zastanowi i opamięta.
Za chwilę nie było go już w pokoju. Godfryd Potrząsnął głową, podrapał się za uszami, spojrzał na wielkiego chińskiego smoka, który wisiał na suficie, i palnął następujący monolog:
— Słuchasz — ty stary bałwanie, i patrzysz mi szyderczo w oczy! Nigdy nie ufałem ci zbytnio. Odkąd wziąłeś w pacht nasz pokojowy zenit, zapanowały u nas prawdziwie chińskie porządki. Podejrzewam cię nawet, że koło północy szwendasz się po

19