Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łem! — zawołał Turnerstick. — Wypraszam sobie łobuzerskie figle!
— Łobuzerskie figle? Jakto?
— Powiedział pan, abyśmy ciągnęli, skoro pan zadmie?
— Tak, owszem, tak powiedziałem. Ale czyż ja zadąłem?
— Tak, i to jakże!
— Bynajmniej, wygrywałem trele. To zgoła co innego! Chciałem w ten sposób okazać radość zwycięstwa, radość mojej duszy. Niech pan to sobie zmiarkuje. Dąć może każdy! Ale, proszę, niech pan spróbuje wygrywać trele!
— Jesteś niepoprawnym hultajem! Cóż pan widział?
— Całą muzykę janczarską. Leżą pokotem i nie domyślają się nawet, gdzie się podziała ich przytomność. Zahipnotyzowały ich garnki.
— Istotnie?
— Jeśli pan nie chce wierzyć, to proszę niech się pan pofatyguje nadół. Będzie pan mógł odwiązać sznur od belki.
Wiadomość była tak pomyślna, że wybaczono mu figiel. Kapitan Beadle zesłał nadół marynarzy. Okazało się, że Godfryd miał słuszność. Chińczycy leżeli nieprzytomni i napół zaduszeni. Powietrze w komorze było wciąż jeszcze bardzo ostre i drażniące.
Rozejrzano się badawczo dookoła. Tu właśnie stały skrzynie z działami. Na ścianach wisiała broń

103