Strona:PL May - Matuzalem.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wiem zdarzyć, że niektórzy korsarze nie stracili jeszcze przytomności.
Mijnheer trzymał koniec sznura i przysłuchiwał się uważnie. Naraz, istotnie, usłyszeli z dołu niedające się opisać trele oboju.
— Ciągnij pan, mijnheer, ciągnij pan! — krzyknął Turnerstick. — Upadł. Zemdlał!
Grubas ciągnął z całej mocy.
Het is zoo zwaar! — On jest tak ciężki — jęczał.
— Pomogę panu. Ale ciągnij-że pan, bo się biedak zadusi.
Obaj natężyli siły. Twarze nabiegły krwią. Nie potrafili podnieść nieszczęsnego śmiałka nawet o cal wyżej, gdy naraz w otworze luki ukazał się najpierw obój, a następnie sam Godfryd. Nie miał już na sobie sznura i zapytał tonem najwyższego zdumienia:
— Ależ, mijnheer, czego pan się tak strasznie wytęża? Co pan ciągnie?
Grubas, zdumiony, wypuścił sznur, zdjął z głowy szkocką czapeczkę, wytarł pot, poczem dopiero odpowiedział:
— Myślałem, że to pana ciągnę!
— Nie, nie mnie. Przywiązałem koniec sznura do belki.
Hipopotam! — rzucił Holender i oddalił się gniewnie.
— Panie łbie kapuściany, ja również ciągną-

102