Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozmaitego rodzaju. Na ziemi leżały sienniki, w głębi za zamkniętemi drzwiami, znajdowała się prochownia; tak przynajmniej twierdził Liang-ssi.
Jeszcze większa luka prowadziła niżej de środkowego przedziału komory na balast. Tam właśnie postanowiono umieścić jeńców, zabrawszy im uprzednio broń i opróżniwszy kieszenie.
Trzeba było uwinąć się bardzo szybko, aby nie zdążyli ocknąć się z omdlenia. Zapalono latarnie. Opuszczono jednego po drugim wszystkich korsarzy nadół, gdzie marynarze kładli ich na piasku. Następnie zamknięto lukę. Nie zatkano jednak małych otworów w pokładzie. Dziesięciu Chińczyków, przywiązanych na pokładzie do masztów, zostawiono na miejscu. Mieli nadal obsługiwać żagle, póki Szui-heu, a raczej Hai-lung nie zawinie do portu.
— Czy nie chcielibyście nas holować? — zapytał Turnerstick kapitana krążownika.
— Poco? Holowanie wymaga trudu i czasu. Jeśli pan obejmie komendę nad dżonką, będę pewny pomyślnej żeglugi. Ludzi do załogi przy żaglach ma pan dosyć, a zresztą, zostawię panu na wszelki wypadek kilku swoich. Pojadę naprzód i zamelduję o waszem przybyciu.
— Pięknie! Przywitają nas odpowiednio, co?
— Pewnie! Hai-lung zostanie przywitany z całą pompą. Wszyscy uczciwi ludzie ucieszą się, że został wreszcie zdybany. Cóż dopiero, skoro się okaże, że czynu tego dokonało pięciu ludzi! Nie jestem pewny, czy wywiniecie się od nagrody.

104