Strona:PL May - Matuzalem.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przestań już pan, — zawołał — akrobato językowy! W uszach mi szumi, jakgdybym miał wodospad Niagary w głowie!
— Tak, mój drogi, musisz pan wyraźnie odróżnić obie spółgłoski. W chińskim języku wielka zachocdzi różnica między se, sse, sce, tse, ce, dze i dse.
Niech djabli porwą tę różnicę! Czemu wymienia mi pan słowa bez żadnej z moich końcówek! Peng-tseng — to rozumiem! Dlaczego mam pisać pen-tse? Wcale nie zapiszę sobie nieszczęsnego warkocza. Zwracam panu ołówek. Wolę nie zawierać znajomości z pańską kuchenną chińszczyzną. Moja ma więcej krwi i siły. Pang, peng, pong, ping, pung — to owszem; to brzmi jak dzwon! Coby pan powiedział, mijnheer van Aardappelenborsch, gdyby kto od pana zażądał odróżnienia siedmiorakich, czy ośmiorakich dse i sse?
— Powiedziałbym mu: — Gij zijt een ongelulckige Nijlpard! — odrzekł grubas, chwytając głęboko oddech, jakby już zażądano od niego, aby deklinował straszliwe pen-tse.
Dłuższy pobyt na tem miejscu pięciu dziwnych osób ściągnął gromadę gapiów. Mimo to na górze, na dżonce, nikt się nie pokazywał. Nasz kapitan złożył wachlarz i wspiął się na schody. Za nim szedł Ryszard Stein, pucybut, grubas i nakońcu Matuzalem. Ten porządek nie był zbyt dogodny dla grubego Holendra. Ponieważ Godfryd nosił fajkę, a Matuzalem miał ustnik rurki, przeto guma utrudniała mijnheerowi i tak dosyć uciążliwą, chociażby ze względu na nie-

110