Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powolnością kroczył po ulicy Humboldta, zpowroem do domu, ubawiony w głębi duszy zainteresowaniem jakiego teraz, podobnie jak i zawsze, był sprawcą. O tak, jego widok był nielada sensacją.
Wysoki i szeroki, doprawdy z rodu olbrzymów, pchał przed sobą swój hektolitrowy brzuszek z dostojnością chińskiego mandaryna pierwszej klasy. Broda ciemna, szeroka, starannie pielęgnowana, okalała twarz, odznaczającą się ową osobliwą pełnią i barwą, które stanowią wyłączny przywilej chrobrego Germanina, który pyszni się, że niemieckie piwo przewyższa wszystkie inne trunki narodowe. Naskos poprzez całą tę pełną i barwną twarz ciągnęła się szeroka blizna, dzieląc na dwie nierówne połowy nos — ale co za nos! W pierwszej fazie rozwoju był prawdopodobnie tem, co nazywają jastrzębim nosem, z biegiem czasu ostre kontury nabierały tuszy, z każdym semestrem coraz to znaczniejszej. Nadomiar nos oblekał się barwą, która w swoim czasie przechodziła przez wszystkie odcienie, od jaskrawego koloru surowego mięsa do głębokiego błękitno-purpurowego. Właściciel tego nochala trwierdził, że ta kolorystyka jest następstwem rany, zadanej szablą; korporanci natomiast byli odmiennego zdania! O, młodzieży, wystrzegaj się kolorystyki nosów!
Tak czy owak, jedno należy stwierdzić: właśnie kolor nosa oraz niezwykła ilość semestrów nadały naszemu bohaterowi przezwisko „błękitno-purpurowego Matuzalema“.
Nasz bohater nosił sznurowany surdut z błękit-

7