Strona:PL May - Matuzalem.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nego aksamitu, czerwoną kamizelkę, białe skórzane spodnie i wysokie lakierowane buty z ogromnemi, stale brzękającemi, meksykańskiego pochodzenia, ostrogami, o kółkach średnicy półtrzecia cala. Na spadających na plecy gęstych lokach siedziała czapeczka cerevis. Ręce spoczywały zazwyczaj w kieszeniach spodni. Między zębami tkwił ustnik perskiego cybucha wodnego, a nad ustnikiem unosiły się gęste kłęby dymu.
Przed Matuzalemem stąpał ciężko ogromny newfundlandczyk, trzymający w pysku dwulitrowy kufel swego pana.
Za Matuzalemem kroczył jego czyścibut, trzymając w lewej ręce cybuch wodny, którego głowa mieściła co najmniej funt tytoniu! Czterołokciowa rurka gumowa szła do ust pykającego studenta. W prawej zaś ręce sługus trzymał, niczem karabin, długi, cienki przedmiot, w którym przechodnie, ku swemu zdumieniu, poznawali — — poprostu obój; znakomity instrument był przeznaczony do dawania sygnałów piwoszom, do uświetnienia niezliczonych „hura“, „stu lat“ i do akompanjamentu do studenckich pieśni.
Nosiciel fajki oraz oboju wydawał się — taki sługa, jaki pan, — wielkim oryginałem. Z twarzy jego, upstrzonej niezliczonemi brodawkami i brózdami, które zatarły tak zwane rysy, niesposób było określić wieku. Gdy kroczył butnie za swoim panem, na niego tylko skupiając uwagę, można mu było przypisać lat przeszło czterdzieści. W przystępie dobrego humoru, kiedy chytrze błyskał małemi oczkami, kiedy uwijał

8