utrzymywania czystości, to każda próba taka pociąga za sobą powiększenie męki głodowej. Miejscem zamieszkania staje się okolica, gdzie najtańszy jest dach nad głową, t. j. dzielnica, gdzie przepisy zdrowotne osiągnęły najmniejszy skutek, gdzie najwięcej cuchną ścieki, gdzie najlichsza jest komunikacja, najwięcej brudów na ulicy, najgorsze i najbardziej skąpe zaopatrzenie w wodę i, w miastach, największy brak światła i powietrza. Takie oto są niebezpieczeństwa dla zdrowia, na które nieuchronnie wystawione jest ubóstwo, jeżeli to ubóstwo dochodzi aż do niedostatecznego odżywiania. Jeżeli suma tych dolegliwości wystarcza, aby życie uczynić ciężkiem, to niedożywienie już samo przez się jest okropne... Są to dręczące myśli, zwłaszcza gdy uprzytomnimy sobie, że nędza, o której mowa, nie jest nędzą, pochodzącą z własnej winy, z próżniactwa. Jest to nędza robotników. Przytem u chałupników praca, którą oni okupują skąpy kęs strawy, przeważnie jest przedłużona ponad wszelką miarę. A jednak chyba w bardzo warunkowem znaczeniu możnaby powiedzieć, że praca ich wystarcza na utrzymanie... Nominalna samodzielność może w bardzo znacznym stopniu być tylko krótszym lub dłuższym manowcem, wiodącym do pauperyzmu“[1].
Związek wewnętrzny między głodowaniem najpracowitszych warstw robotniczych a pospolitem czy też wyrafinowanem marnotrawstwem bogaczy, opartem na nagromadzaniu kapitału, ujawnia się dopiero przez poznanie praw ekonomicznych. Inaczej ze sprawą mieszkaniową. Każdy bezstronny postrzegacz dojrzy, że im większa centralizacja srodkow produkcji, tem większe stłoczenie robotników na małej przestrzeni, że więc im szybsze nagromadzanie kapitału, tem nędzniejsze warunki mieszkaniowe robotników. „Postęp“ i „upiększanie“ (improvements) miast, towarzyszące wzrostowi bogactw, a polegające na burzeniu źle zabudowanych dzielnic, na wznoszeniu pałaców dla banków i wielkich magazynów handlowych, na poszerzaniu ulic dla ruchu handlowego i dla zbytkownych powozów, na zaprowadzaniu tramwajów miejskich i t. d., zapędza oczywiście biedaków do zaułków coraz nędzniejszych i coraz gęściej zatłoczonych. 2 drugiej strony każdy wie, że drożyzna mieszkań pozostaje w odwrotnym stosunku do ich dobroci, i że kopalnie nędzy są eksploatowane przez spekulantów budowlanych z lepszym
- ↑ Tamże, str. 14, 15.