przeciwstawiając jej — wieczne prawa własności produkcji towarowej!
Widzieliśmy, że nawet przy prostej reprodukcji wszelki kapitał wyłożony, bez względu na źródło swego powstania, przekształca się w kapitał nagromadzony, czyli w skapitalizowaną wartość dodatkową. Ale w toku produkcji wszelki wogóle kapitał pierwotnie wyłożony staje się wielkością znikomą (magnitudo evanescens w znaczeniu matematycznem) w porównaniu z kapitałem bezpośrednio nagromadzonym, to znaczy z wartością dodatkową, lub z wytworem dodatkowym, znów przekształconym w kapitał, bez względu na to czy kapitał ten pozostał w ręku tego, co go nagromadził, czy też przeszedł w ręce obce. To też ekonomja polityczna wogóle przedstawia kapitał jako „bogactwo nagromadzone“ (przekształconą wartość dodatkową lub przekształcony dochód), „które znowu zostaje użyte dla wytwarzania wartości dodatkowej“,[1] kapitalistę zaś, jako „posiadacza wytworu dodatkowego“[2]. Ten sam punkt widzenia, w odmiennej tylko formie, odnajdujemy w wyrażeniu, że wszelki kapitał istniejący jest nagromadzonym lub skapitalizowanym procentem, procent bowiem jest jeno częścią wartości dodatkowej[3].
Zanim teraz przejdziemy do niektórych ściślejszych określeń nagromadzenia, czyli ponownego przekształcania wartości dodatkowej w kapitał, wypada nam usunąć pewną dwuznaczność, spłodzoną przez ekonomję klasyczną.
- ↑ „Kapitał jest to bogactwo nagromadzone, użyte w celu zysku“ (Malthus: „Principles of political economy“, str. 262). „Kapitał składa się z bogactwa, zaoszczędzonego z dochodu i użytego w celu zysku“ (R. Jones: „An introductory lecture on Political Economy, London 1833“, str. 16).
- ↑ „Posiadacze wytworu nadmiernego, czyli kapitału“ („The souce and remedy of the national difficulties. A letter to Lord John Russel. London 1821“).
- ↑ „Kapitał, dzięki złożonym procentom od każdej części zaoszczędzonego kapitału tak się powiększa, że wszelkie bogactwo świata, przynoszące dochód, oddawna jest już tylko byłym procentem z kapitału“ („London Economist“, 19 lipca 1859 r.). „Economist“ jest doprawdy zbyt skromny. Mógłby przecież, idąc śladem dr. Price‘a, dowieść zapomocą ścisłego rachunku, że trzeba inne jeszcze planety dołączyć do naszej kuli ziemskiej, jeżeli chcemy oddać kapitałowi wszystko to, co mu się należy.