Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
171
──────


jemności. Wobec kobiety, nawet takiéj, o któréj zdobyciu nie myślał, zmieniało się obejście i wyraz twarzy prezesa; głos mu drgał i miękł, jakby usiłował wślizgnąć się do serca, zająć uwagę, wywrzéć wrażenie. Działo się to niemal bezwiednie, stało drugą naturą i tłumaczyło ogólne względy płci pięknéj dla niego. Kiedy jednak wzbierało w grę jego uczucie, jego wola, natenczas głos ten nabierał giętkich modulacyi, jak słodkie tony fletni, magnetyzowały one ucho, podczas gdy spojrzenie magnetyzowało wzrok na przemian ognistemi pociskami i łagodną przemocą. Kobiety jedynie, i to kobiety niektóre wiedziały, jaka była siła jego spojrzenia, jak umiał przemawiać wyraźnie za jego pomocą, prosić, błagać, domagać się, nakazywać, rozpaczać lub rozpływać się szczęściem.
Kobiety mówiły, iż nikt nie umie rozmawiać tak, jak prezes. Rozmowa jego przecież była dla ubocznego słuchacza zupełnie czcza i bez znaczenia, ograniczała się głównie na słuchaniu, ale on umiał słuchać w ten sposób rzeczy najobojętniejszych, choćby to był nawet opis stroju, choroby, zatargu domowego itp., jakby nic innego w téj chwili nie zajmowało go na świecie; ruchliwa, choć regularna twarz jego, odbijała po kolei wszystkie uczucia mówiącéj, zdawał się być przez nie opanowany wyłącznie, a wówczas jeden uścisk, ruch przytakujący,