Przejdź do zawartości

Strona:PL Mark Twain - Yankes na dworze króla Artura.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ne było uwagi. Znajdowałem się w olbrzymiem pomieszczeniu o zupełnie nagich ścianach, pełnem krzyczących kontrastów. Rozmiary jego były tak gigantyczne że chorągwie zawieszone na belkach pod stropem ledwo majaczyły w półmroku. U góry ze wszystkich stron ciągnęły się kamienne galerje; na jednych z nich siedzieli muzykanci, na drugich kobiety w krzyczących pstrych sukniach. Podłoga była wyłożona białemi i czarnemi płytami, startemi od czasu i użycia i wymagającemi naprawy. Co się tyczy ozdób, to, ściśle mówiąc, nie było ich wcale, chociaż gdzie niegdzie na ścianach wisiały olbrzymie dywany, uważane tu zapewne za dzieła sztuki. Na dywanach wyobrażone były bitwy, przyczem konie przypominały podobne wyroby z pierników lub wycinanki, robione przez dzieci. Zbroję wojaków wyobrażały białe plamy, tak, że wkońcu walczący ludzie łudząco przypominali ciastka z serem.
Piec w sali był tak wielki, iż można w nim było śmiało staczać walki. Jego kamienny okap oraz kamienne kolumny przypominały wejście do katedry.
Wzdłuż ścian stali żołnierze w pancerzach i hełmach z halabardami na ramieniu, nieruchomi jak posągi i bardzo do posągów podobni. Pośród tej sali w postaci olbrzymiego krzyża mieścił się dębowy stół, który to właśnie nosił miano Okrągłego Stołu. Był on wielki jak arena w cyrku. Dokoła niego siedzieli ludzie, ubrani w tak pstre i błyszczące ubiory, że aż świerzbiło w oczach. Wszyscy mieli na sobie kapelusze z piórami, które zdejmowali wtedy tylko, gdy zaczynali mówić z królem.
Większość z nich piła z bawolich rogów, ale niektórzy zajadali przytem chleb lub ogryzali kości pieczeni. Psów było tu tyle, że na człowieka wypadało conajmniej po dwa. Leżały one u nóg biesiadników,