Strona:PL Mark Twain - Yankes na dworze króla Artura.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ossera i nie porachuje się z nim. O ile mogłem zrozumieć z jego poszczególnych okrzyków i zdań, o świcie zdarzyło mu się spotkać z rycerzem Łaźni, który powiedział mu, że skróciwszy drogę i ruszywszy na przełaj poprzez błota, pagórki i gąszcza, napotka całą partję podróżników, najbardziej nadających się do zużytkowania jego szczotek do zębów. Po trzygodzinnem błądzeniu śród trzęsawisk, napotkał pięciu patrjarchów, wypuszczonych przezemnie poprzedniego dnia z lochów królowej! Nieszczęśliwi staruszkowie już dwadzieścia lat temu zapomnieli o przeznaczeniu tej niewielkiej resztki zębów, która się im została!
— Ażeby go wszyscy djabli! — w dalszym ciągu wymyślał rycerz — już ja mu urządzę taką łaźnię, że mnie popamięta. Nigdy jeszcze nikt nie wystrychnął mnie tak na dudka, jak ta wąsata tyka! Niech mi naplują w twarz, jeśli się nie zemszczę!
Obrażony rycerz zostawił nas, nie przestając przeklinać i potrząsając groźnie włócznią. W południe spotkaliśmy jednego z patrjarchów w jakiejś nędznej wiosce. Grzał się w cieple pieszczot rodziny i przyjaciół, których nie widział od lat pięćdziesięciu. Pieściły się z nim i uwijały się dookoła niego dzieci jego licznego potomstwa, których nigdy nie widział.
Lecz dla niego wszyscy byli obcymi, gdyż pamięć jego zanikła, a myśli zasnęły. Trudno uwierzyć, że ten człowiek mógł egzystować, jak szczur, w ciemnej norze w ciągu połowy stulecia, lecz tu była obecna żona, żywy świadek tego faktu.
Nikt z nowego pokolenia w zamku nie wiedział, za co ich dziad pokutuje i kiedy został uwięziony. Zbrodnia jego nigdzie nie była odnotowana. Lecz pamiętała o tej „zbrodni“ stara żona, wiedziała