Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Księżna, czerwona z oburzenia, gryzła usta. Kapelan spojrzał z politowaniem na Niemirycza, a ordynatowa dodała łagodnie:
— Nawraca nie teologja, lecz łaska Boska.
Hrabia Franciszek śmiał się i rzekł do kapelana:
— Zbieraj, księże, argumenta, trenuj się. Ateusze wam potrzebni, jak szczupak w stawie, żeby karaś nie drzemał. Jesteście Kościołem wojującym.
Wstano od stołu. Czarną kawę podawano na ogrodowej werandzie, gdzie też panowie zapalili papierosy. Zaczęto mówić o potocznych sprawach i Bicheta zaproponowała partję krokieta.
Niemirycz powstał, żeby się oddalić do swego pokoju, ale Andzio pociągnął go do parku i po chwili przyłączył się do nich hrabia Franciszek, Fred, Angielka ordynatowej, i poszli na plac krokietowy.
Na werandzie podniosła ciotka księżna bunt na Niemirycza. Natarła na ordynata.
— To zgroza, żebyś trzymał takiego człowieka, bez czci i honoru. Co to za przykład!
— Ależ, chére tante, on nie jest kierownikiem mego sumienia, lecz spraw sądowych, i z tego się wywiązuje z czcią i honorem. Jest bardzo zdolny, sumienny i pracowity, a tego tylko od niego wymagam. Poco go ciocia zaczepiała?
— Przecie nie mogę pozwolić, by taki chłystek bluźnił na moją wiarę! Jeśli ty go pochwalasz, ha, to nie mamy o czem mówić.
Chére tante, nie trzeba go było na bluźnierstwa wyciągać. Il a été complétement correct.
Vraiment il est très bien! — dodała hrabina. — Mnie go żal. Kto wie, gdzie się chował i jak ciężko z losem walczył. Odebrać mu kawałek chleba, czy go