Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tak do słońca, do kwiatów, do rozkosznego marzenia. Zatrzymał się wreszcie w San Remo; rozlokował się w hotelu i, nie widząc ludzi, nie patrząc na cudny kraj, o zmroku, o drogę nikogo nie pytając — tak ją znał z listów, tyle razy ją w myśli odbył — ruszył pieszo w góry. Czekano go, wyglądano. Gdy się zbliżał do willi, uczepionej jak gniazdo do skały, zajaśniała postać u furty, zaśpiewał, zadzwonił okrzyk szczęśliwości, wyzwolenia z tęsknoty, i kobieta rzuciła mu się w ramiona, przywarła mu do piersi, oplotła mu szyję rękoma, łkała, dyszała, bez słów. I oto zniknął dla nich czas, i świat, i ludzie, i pamięć, i wszelkie pojęcia, uczucia, i wrażenia oprócz szczęśliwości kochania.
Dwoje Włochów, ogrodnik z żoną, stanowili całą obsługę willi. Mieszkali w osobnym domku u bramy. Nawet Nelly została w Wiedniu. Byli sami, ukryci przed światem, z niebem tylko, kwiatami, słońcem i swoją miłością. Żyli sobą, czuli się jedną istotą. Mało co wydalali się poza mur willi i chyba o zmroku, gdy drogi i góry były puste. Jednakże w dni kilka zdarzył się wypadek. Tego dnia Niemirycz miał pojechać do Nizzy po jakieś nuty, które tam dla niej wysłano, i po listy, które kazała tam adresować. Więc około południa wyszli oboje, by część drogi razem odbyć.
Gdy tak szli, do siebie przytuleni, młodzi, piękni, promienni szczęściem i siłą, usłyszeli charakterystyczny kaszel suchotniczy i ujrzeli siedzącego na głazie mężczyznę — cień ludzki, z krwawą na ustach chustką.
Oh, Rom! Il meurt, le malheureux! — zawołała Willa, zbliżając się cała przejęta litością.
Chory spojrzał na nich rozszerzonemi, tragicznemi oczyma i wyszeptał po francusku prośbę o wodę. Nie-