Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To za wiele, hrabio! Czyżby hrabia kochał? Szkoda.
— Zapewne kochałem, bo wierzyłem. I teraz, pomimo wszystko, nie czuję oburzenia ani chęci zemsty, ale jakiś tępy ból. Ciekawym, coby pan uczynił, jak postąpił po takiem przejściu?
— Gdybym miał środki i stanowisko hrabiego, podróżowałbym. Z moimi środkami, tobym się zapracował.
— Tak, pan szczęśliwszy. Ja nie mam co robić.
— Istotnie, aby podołać waszej pracy, trzeba mieć siły tytanów.
Hrabia Andrzej spojrzał zdziwiony na mówiącego:
— Pan drwi sobie ze mnie.
— Wcale. Nawet wielbię losy, że mnie nie postawiły na czele, ale w szeregu tej wielkiej armji ludzkości. Mogę nic nie robić, bo nic nie mam, mogę nie myśleć, bo mam tylko siebie do rządzenia. Nic nie reprezentuję, za nic nie jestem odpowiedzialny; mogę bezkarnie broić, hulać, nawet trwonić pieniądze, jeśli je zapracuję. Jestem tłumem lub niczem.
— A ja? — spytał hrabia.
— Hrabia jest dynastą. Reprezentuje ród, który za zasługi jest wywyższony, a zatem obowiązany jest tę wyższość utrzymać. Hrabia jest kapitalistą, a zatem obowiązany jest fundusz utrzymać, użytecznie użyć, rządzić nim. Hrabia jest posiadaczem ziemskim, panem, opiekunem i przodownikiem wielkiego, szarego tłumu, który trzeba prowadzić, kierować, o którym i za który trzeba myśleć. Hrabiemu nie wolno próżnować, ani stanie czasu na myślenie o sobie, ani wolno być głupim, ani hulaką, ani zerem, bo hrabia jest wodzem.