Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

co mi pan о sobie rzekł, tknęło mnie szczególnie jedno: tradycya kujawskiego obywatela.
Więc mieliście tam ziemię?
— Był dwór otoczony grabowymi szpalerami, co się łączyły z sadem — a za sadem były stawy i młyn — a dalej — het — wkoło poła, a na płaskim horyzoncie lasy — wsie — sadyby — i dzwonnica kościoła. Taki dwór u nas zwykły. Ino — że go już niema! Mogłem go utrzymać — ale dałem na marne — na złość rodzinie.
— I już go nie można odzyskać?
— Wszystko można — ale niech mi pani tego zadania nie stawia. Żebym mógł panią do Zagajów wprowadzić — trzech lat nie wystarczy.
— Ja panu nie stawiam ani zadań — ani warunków — powiedziałam swe pragnienie — swe marzenie i tęsknotę.
— To mi dość — mruknął — i zamyślił się.
— Czy ciotka pani ma na imię Barbara? — spytał po chwili.
— Nie, Amelia.
Żachnął się.
— Któż zatem jest Barbarą Tryźnianką?
Spojrzała na niego zdziwiona.
— Więc pani nic nie wie? O moim stryju?
— Owszem. Ciotka otrzymała od stryja pana legat bardzo wielki — w kapitałach i zarząd nieograniczony zakładu jego fundacyi dla cho-