Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czej u hrabiego, który willę, pannę i ich suto opłaca i utrzymuje już od lat pięciu.
— I to się nazywa polowanie w Styryi — pomyślał Tomek — niejasno zdając sobie sprawę, czy mu to odkrycie robi przyjemność, czy przykrość.
Wieczorem zjawiła się Milly, szykowna subretka, sprytna, ładna, wygadana, zalotna. Wytrawnem okiem obejrzała i oceniła szofera i wnet zaczęła go kokietować.
Nie broniąc się, ani awansując, Tomek wyciągał z niej wszelkie informacye sobie potrzebne, a że hrabia nie miał tajemnic przed Mizzi, a ta przed swą pokojówką — więc po paru godzinach zwierzeń — wiedział wszystko.
Stosunek hrabiego ze śpiewaczką trwał już od kilku lat — i był wiadomy ogólnie — ale przed dwoma laty omal nie został zerwany z powodu małżeństwa hrabiego.
Mizzi była wściekła — chciała walczyć anonimami i witriolejem — ale gdy się dowiedziała bliższych szczegółów — sama się pierwsza śmiała do rozpuku.
Hrabina była prostą nauczycielką, a małżeństwo zawarte dla wygrania zakładu. Podobała się dwom paniczom, a że odmówiła jednemu, drugi o zakład poszedł, że ją dostanie. I postawił na swojem — bo trzeba wiedzieć, że panna miała oficera brata — namiętnego gracza. Hrabia się z nim poznał — zaczęli