Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wa, spełni sumiennie, gdyż jest człowiekiem zdolnym i honorowym«.
— Pytałaś go o warunki? Może za drogi dla nas będzie? Jak wygląda? — zaniepokoiła się Remiszowa.
— Poproszę go tutaj. Mama się rozmówi.
Ubrany skromnie, ale ma pozór nie chłopski.
W pokoju było już mroczno, więc Hanka zapaliła lampę i wprowadziła kandydata.
Staruszka obejrzała go i zaczęła niepewnym głosem:
— Proszę pana, ja się boję, że tu u nas za skromne dla pana warunki — może za małe pole do roboty.
— Przedewszystkiem — nie godzę się »panować« — odparł. Widziałem grabież sąsiedzką na pani ziemi — i tę ukrócę — widziałem złą robotę w roli — dopilnuję parobków. Narazie nie obiecuję sam ciężko pracować — bo chorowałem niedawno — i jeszcze dość sił nie czuję. Na początek mogę zostać — na warunkach fornala — tytułem próby — na miesiąc.
— Chętnie, owszem. Na takie świadectwo pani Maleckiej! Czy pan u niej dawno był?
— Niedawno. Zdrowa jest, gospodarzy.
Walerka zaczęła nakrywać stół do wieczerzy.
— Zostanie pan już u nas! — rzekła staruszka.