Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciało, a we środku duszę — a człowiek powinien się całkiem przenicować: Duszę trza mieć za wierzch — a ciało za podszewkę. Cudakiem trza się zrobić dla ludzi — bodaj pośmiewiskiem. Jeszcze opłaciłoby się dla miliona — ale żeby ten milion wzięła za ten cały trud jakaś Malecka z Drobiny!
Tomek wstał, wziął kapelusz.
— Żegnam panią — warknął.
— Obraziłam pana. Bóg świadkiem, nie chciałam.
— Może być. Nie zastanowiłem się, że moja propozycya tak logicznie wygląda, więc ją cofam. Nie miałem zamiaru nicowania siebie dla miliona i zadawania sobie trudu skarbienia łask jakiejś mitycznej Tryźnianki ani dla siebie, ani dla pani.
— Ale gdybym panu dała na to pieniądze, toćby pana korciło — że mogę stracić?
— Nie myślałem o tem.
— To niechże pan pomyśli.
— Pani mówiła, że przez parcelacyę wyjdzie na swoje.
— Albo ja wiem. Kłopot, ambaras, mitręga. A panuby też nie w smak było, żeby stary wasz dwór poszedł na cegłę i drwa.
— Mnie — wszystko jedno. Ja już — Jan bez ziemi.
— Oj — byle nie Tomasz bez głowy. To pan