Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Atma.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie; spróbuj być Bogiem.
— Jakto?
— Miej w sobie: siłę, modrość i miłość, a objawiaj ją w połączeniu: które stanowi dobro!
— Wierz mi: z życiem, jak z kroplą wody. Weź ją pod mikroskop: będzie stekiem wstrętnych, pożerających się i pożeranych, ginących i rodzących się potworów; spójrz na nią przez słońce: zobaczysz tęczę i brylant. Wszystko zależy od sposobu traktowania, od punktu widzenia. Być dobrym, to tylko patrzeć na wszystko przez słońce.
— To niemożliwe, to doktryna, którą można stosować może do wszystkiego i wszędzie, tylko nie do ludzi i wśród ludzi. Wtedy to tamta pierwsza kropla. A ja, niestety, tam żyć muszę. Żebym tu z wami mógł być!
— I to leży w twej mocy i stanie się. Gdy stąd odjedziesz, do twych obowiązków... zostaniesz ty tutaj, my pójdziemy z tobą. Będziemy już połączeni, ściślej nawet, niż ci, z którymi tam będziesz mówić, spotykać, na których będziesz patrzeć. Dla myśli, dla ducha niema odległości, przestrzeni. Odczuwać, oddziaływać nie przestaniemy, gdy związek zawarty.
— Będziesz czuwać nade mną, Atmo? — spytał.
Zwróciła na niego oczy jakby nasycone błękitem, w który się wpatrywała, zwróciła ku niemu