Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ona mówiła. Julka i Iza śmiały się i ona sama wkońcu śmiać się ze swej przygody zaczęła.
Niezapominajki zerwała, a tak ślicznie wyglądały wśród tych dużych paprociowych liści. Mniejsza o buciki. Ma drugą parę.
Wrócono do pałacu i tu na wstępie spotkała Bronkę przykrość.
— Moje dziecko — rzekła pani Karolowa — patrz, coś zrobiła. Zniszczyłaś obuwie i pończoszki nanic. Nie pamiętasz o tem, że nie masz sama pieniędzy i że pani Kańska robi ci wielką łaskę, wychowując cię i ubierając.
Ścisnęło się biedne serduszko dziewczynki — i znowu przypomniał się Bronków i Szymonowa.
— I proszę cię, Broniu — mówiła dalej stryjenka — byś na przyszłość nie znosiła tu chwastów z lasu. Idź, przebierz się.
Poszła i cichutko zapłakała.
— Och, żeby to już prędzej ciocia zabrała mnie z tego pałacu.
Ze smutkiem patrzyła na swoje niezapominajki i paprocie, takie piękne i wdzięczne, które tu nazywają chwastami.

— Bronko — powiedziały nazajutrz Jula i Iza, wchodząc do jej pokoiku, w którym pod opieką Angielki sypiała — przyniosłyśmy ci tu nowe buciki wzamian za tamte, któreś wczoraj w błocie zniszczyła. Weź je, żeby się panna Wanda nie gniewała na ciebie.