Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Moja ciocia nigdy się na mnie nie gniewa — odpowiedziała dziewczynka — a bucików nie potrzebuję, bo mam drugą parę.
— W każdym razie przydadzą ci się — powiedziała Iza. — Nie masz własnego majątku, a panna Wanda ciężko i bez tego pracuje na twe utrzymanie. Weź te buciki. Widzisz, jakie ładne.
I postawiły buciki przy łóżku dziewczynki, która już się ani słowem jednem nie odezwała. Bucików jednak nie tknęła.
Kuzynki popatrzyły na nią i wyszły.
— Słyszałem — mówił znowu przy obiedzie Zygmunt — że była przygoda w lesie. Bronko, jak to było z tem błotem? Pewnoś tam Kępę zobaczyła i z radości wpadłaś w kałużę. Co?
Iza i Julka roześmiały się w głos, a Iza, złośliwsza od siostry, dodała:
— W naszym lesie pełno jest kęp, są tam ich całe rodziny. Może to krewni twego doktora? Należałoby ci ich odwiedzić.
Bronka siedziała wzburzona cała, zacinała się w milczeniu, nic nie mówiła, nie jadła nic prawie, za co znowu były wymówki od stryjenki.
— Grymaśna jesteś, Bronko — mówiła — a to rzecz brzydka. Panienka dobrze wychowana je wszystko, co jej dają. Jak się tak nauczysz grymasić, to panna Wanda będzie miała z tobą kłopot nielada. Nie stać jej na dogadzanie twym fantazjom.