Przejdź do zawartości

Strona:PL Marcin Bielski - Satyry.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
66

Nie może jej nałajać, ani jej ugoni,

Gdy mu kradnie pieniądze, oko mu zasłoni.
200 

Kiedy się nań rozgniewa, nazywa go smrodzie,
Grochu pospie, przyłoży deszczułką na wschodzie;
Spadnie na łeb nieborak, nie wie, co się dzieje,
Pani rzkomo żałuje, a z niego się śmieje.


KONSTANCYA.
Już to z dworstwa wychodzi siestrzyce,
205 

Wywracasz tu mój żywot na nice;
Męża mego i mnie wykładacie,
A samy się ktemu barzo macie,
Byście męże po swej wolej miały,

Wolność we wszem czynić, coby chciały;
210 

Ano to są nieprzystojne rzeczy,
Męzkie sprawy nam mieć na swej pieczy.
Czego Bóg i przyrodzenie broni,
Ten wasz umysł, gdy wiatr chynie, zroni.


LUDOMIŁA.
Zgadzajmy się, o siostry, a uchodźmy zwady,
215 

Chcemyli precz wyrzucić obyczaj szkarady;
Wszak też wolność na świecie mamy jako drudzy,
Chłopi nas zniewolili, jesteśmy by słudzy.
Odjęli nam stolicę, odjęli i zbroję,

Byśmy k złemu nie przyszły, o co się ja boję:
220 

Przeto Bóg dał języki, abyśmy mówiły,
Przeto głowę z rozumem, abyśmy radziły.
W tej mierze nas stanowi, jak męże sposobił,
Swemi wielkiemi dary nas dobrze ozdobił;

Jedno przez swą niedbałość wiele opuszczamy,
225 

A na sobie przewodzić tym opilcom damy.
Mają księża swe sejmy, mniszki kapituły,
I złodziej na swobodzie jest w swej rzeczy czuły;