Przejdź do zawartości

Strona:PL Marcin Bielski - Satyry.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
16

By się chcieli zabawić sprawy rycerskiemi,
Poprzestawszy tych biesiad z półmiski zbytnimi.
W lud się dobrze opatrzyć, i ćwiczyć siodłaki,

Łacno z takich poczynić piesze i kozaki.
350 

Ale próżno głuchiemu co dobrego radzić,
Gdy nie chce ucha swego do mych ust przesadzić.
Już i tam i sam macam, na posły nakładam,
Nie jest jeden, coby mię ratował swą radam.

Cóż tedy dalej czynić Panie Boże miły,
355 

Że mię wszystkie w samsiedztwie siostry opuściły;
Niebo, ziemia, planety przeciw mnie powstały,
Żadnej mi w mem nieszczęściu pociechy nie dały.
A to wszystko prze moich synów zachowanie

Stało się to nade mną Boskie rozgniewanie;
360 

Prze ich wnętrzne rozruchy, rozliczne upory,
Łacno się wdarli Turcy do mojej komory.
Bóg jaśnie je pokarał, bo źli barzo byli,
I jako kogo podyść, to tylko myślili:

Jeden po drugim zamki gwałtem sobie brali,
365 

Boga, cnoty i wiary już prawie nie znali;
Z sobą rzadko bywali w przyjacielskiej zgodzie,
Zachowania nie mieli w postronnym narodzie.
Z wierzchu gładka postawa, w sercu nieprawości,

Nie radzi z cudzych krain przyjmowali gości.
370 

Pany swoje właściwe częstokroć zdradzali,
Słowa także nikomu swego nie trzymali.
A tak moja cna Polsko ostrzegam też ciebie,
Wiaruj się też tej plagi lada w dzień u siebie;

Boć barzo poszli na to synaczkowie twoi
375 

W postawie, w obyczajach, jako byli moi.
A co jeszcze gorszego, iż siedzisz w pojśrzodku,
Wszędzie swych nieprzyjaciół, z boku, z tyłu, z przodku.
Siedziwa wszem na celu, wszyscy w nas strzelają,

Za nami jak za murem drudzy pokój mają.
380