Przejdź do zawartości

Strona:PL Marcin Bielski - Satyry.pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
12

Nuż o rządzie domowym ktoby co chciał mówić,

Albo co z dobrem waszem tu u was stanowić,
220 

Za Ocean albo Niepr uciekaćby musiał,
I gdzieś z Polski daleko za Tatry się kłusał.
Azaż mało na wszystkiem zbytku tego czasu,
Nic nas to nie obruszy, choć idą k nam z lasu.

Nie wiem, by to na Polskę przedtem przychadzało,
225 

Aby kiedy ze wszech stron tak barzo gorzało,
Jak się teraz zaniosło. Widzimy, nie dbamy,
Niechaj będzie, jako chce, gdy się dobrze mamy.
To odmówiwszy ona pani, umilknęła,

A zaś druga o dwu głów z płaczem mówić jęła:
230 

Ach ma miła Korono życzliwa i siostro,
Turek na mię naostrzył swoję szablę ostro;
Takież Niemiec hartuje swoje szefeliny,
Już mię prawie ogarnął wszystkę naród inny.

Już mi co lepsze zamki wzięła okrutna dzicz,
235 

Prawie Pan Bóg przepuścił na mię ten srogi bicz:
Ze wszech stron nieprzyjaciel puszcza na mię strzały,
Czemuchmy się w potrzebie tak siebie zaprzały?
Raczże się dziś w tej mojej przygodzie zmiłować,

Chciej moje miłe syny w potrzebie ratować;
240 

I te nieprzyjaciele, co biorą me córy,
Wyżeńmy z Europy w kaukazyskie góry,
Albo precz za Grecyą i Czerwone morze,
Niech naszych dzieci więcej nie biorą w poborze.

Zbędziemyli poczciwie tych niewdzięcznych gości,
245 

Przyjdziem zasię ku onej pierwszej swej wolności,
Jakążmy w on czas mieli, gdy twój syn królował,
Który mnie i me syny jak własne miłował.
Mieli naszy synowie w on czas złote czasy,

Gdy moje wino pili po pieniądzu masy,
250 

231 Węgierska ziemia. 247 Król Władysław.