Strona:PL M. A. Szymaczek - Szczęście.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tą bram ą pierwszego domu młode służące i starsze kobiety, z których każda niosła skrzynkę lub blaszany kubełek z popiołem lub śmieciami. Większość ich, jak się okazało, odbiegła od prania. Wyszły w spódnicach tylko, z zakasanym rękawami kretonowych kaftaników lub staników, niektóre boso, w przydeptanych trzewikach, albo pantofelkach, które w pośpiechu włożyły. Niektóre z nich były rozgrzane i rozpalone, miały całe ręce zabryzgane mydlinami i pochlapane fartuchy. Z sąsiedniego domu wybiegli oberwani terminatorowie, niosąc śmiecie w małej wamence, a za nimi wytoczyła się z bramy gromadka zamorusanych dzieci.
Typ tych mieszkańców i przechodzących tędy osób, małe proste sklepiki w domach, traktyernie i piwiarnie niższego rzędu, a głównie druga strona ulicy, mianowicie w części bliższej Werszowicom, nadawały temu krańcowi miasta cechę przedmiejską, którą podnosi jeszcze ta okoliczność, że ulica prócz chodnika jest niebrukowana, ponieważ po drugiej stronie są tylko puste, ogrodzone place, a dalej pola, nietknięte ruchem budowlanym. Biedota ma w tym końcu miasta przewagę nad bogatymi i eleganckimi mieszkańcami, proste ładowne wozy mleczarskie, rzeźnickie i piekarskie wózki nad dorożkami i powozami. Dlatego każda elegancka osoba szczególną zwracała uwagę, a tem baczniejszą, im więcej czasu można było przeglądowi jej poświęcić.
Nie uszedł też należytej uwagi i dokładnej krytyki kobiet, wybiegłych z popiołem, młodzieniec, który przechodził niedbale koło pojedyńczych grup, ale badawczo się każdej przyglądał, szczególnie zaś często zwracał wzrok ku bramie starego dwupiętrowego domu.
Służące ciągnęły się za suknie, szeptały między sobą i przeprowadzały go wesołemi, figlarnemi lub wyzywającemi spojrzeniami. Gdy na świeżej twarzyczce której z nich