Strona:PL M. A. Szymaczek - Szczęście.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
I.

Niespodzianie ogłuszające dzwonienie, urywane i k rótkie, ostrymi, tępymi dźwiękami odezwało się z podwórza starego dwupiętrowego domu w Paiackiego ulicy na Winohradach, w części, która się ciągnie od placu Purkiniego w stronę Werszowic. Niektórzy przechodnie drgnęli przy tym nieoczekiwanym odgłosie, ale obejrzawszy się i poznawszy przyczynę, szli spokojnie dalej. Po większej części były to kobiety niższej klasy, które z koszykiem na ręku szły po sprawunki do sąsiednich sklepików, w codziennem ubraniu, z gołemi głowami, lub byle jak zarzuconą chustką. Między niemi tu i owdzie przemknął się ubogo odziany rzemieślnik, albo wyrobnik, dźwigający ciężar; nad wszystkimi wznosiła się wysoka postać lampiarza, który przechodził tędy z długą drabiną i ścierką do czyszczenia miejskich latarni.
Zaraz po zadzwonieniu wyszedł z bramy domu małego wzrostu mężczyzna w sukiennej granatowej czapce z monogramem K. W. (Królewskie Winohrady), trzymając w ręce gruby dzwonek na szerokim rzemieniu, i skręcił natychmiast do sąsiedniego domu, skąd za chwilę dało się słyszeć także dzwonienie, co powtarzało się następnie w pewnych przestankach na podwórzach i w sieniach poblizkich domów. Tymczasem ukazały się już przed otwar-