Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

75.  „Jeśli szczerości zaufałeś mojéj
Obcej wybiegom, niezdolnéj do zdrady,
Przyśpiesz nasz odjazd z tutejszéj ostoi,
Racz wstrzymujące usunąć zawady.
A jeśli fałszu twe serce się boi,
Własnéj mądrości chciéj zasięgnąć rady;
Sąd twój rozproszy pomrokę ułudną,
Boć przecie prawdę poznać nie tak trudno“.

76.  Bacznie monarcha na tę pewność zważa,
Z jaką mu Gama słów swoich dowodzi:
Głęboka wiara w opowieść żeglarza
I szczera ufność w sercu mu się rodzi:
Słuszność słów Gamy i godność rozważa,
Podziwia męstwo — i myśl mu przychodzi,
Iż jego rządców pozory uwiodły,
Ale nie odgadł przedajności podłéj.

77.  Wzniecona chciwość wywiera nań wpływy,
Wie, co mu z Luzy może dać przymierze,
Więc ku tym ludziom woli być życzliwy
Niż ku swym Maurom radzącym nieszczerze.
Sam Gamie powrót doradza skwapliwy:
Niechaj bezpiecznie śpieszy na wybrzeże
I część towarów na ląd wynieść każe,
W zamian korzeni, czy na wyprzedaże.

78.  Zaleca handel towary takiemi,
Jakich nie daje Gangiesu kraina;
Jeśli się znajdą zdatne w onéj ziemi,
Gdzie się ląd kończy, a morze zaczyna.
Gama pożegnan słowy królewskiemi
Już z przed oblicza schodzi Samorina,
Śpieszy o czółno prosić Katuala,
Bo Luzów łodzie stały w morzu zdala.

79.  Lecz próżno prosi, daremnie nalega:
Podły minister nowe sieci mota
I przez rozliczne podstępy zabiega,
By się zbyt prędko nie wymknęła flota.
Niby sam z Gamą zdążając do brzega,
Chce tylko zwabić po-za dworca wrota
I zbłąkać pragnie, aby na uboczu
Złość swą nań wywarł zdala pańskich oczu.