Strona:PL Lord Lister -90- W szponach wroga.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go wrogim spojrzeniem. Nowoprzybyły zatrzymał wzrok na woskowej, nieruchomej twarzy mistrza. Jef Cunning zamienił po cichu kilka słów z jednym z „kapitanów“.
— Oto człowiek o którym mówiłem, mistrzu — rzekł.
Przewodniczący przyjrzał się bacznie wprowadzonemu mężczyźnie.
— Nazwisko? — rzucił ostro.
— Gerald Brunner.
— Czy to prawda, że potrafisz naprowadzić nas na ślad Johna Rafflesa?
— Tak, to prawda.
— Mów więc, byle krótko i wyraźnie!
Gerald Brunner chrząknął i przez chwilę zdawał się porządkować swe myśli. Zbliżył się do stołu i rozpoczął spokojnie:
— Czytaliście chyba w gazetach o kradzieży klejnotów z pałacu lady Wolverton. Wypadek ten zdarzył się zaledwie tydzień temu...
Mistrz skinął w milczeniu głową.
— Dokonał tego John Rafles... Jest to tak pewne, jak to, że teraz tutaj przed wami stoję. Raffles ograbił owego wieczora prawie wszystkich gości, zanim ktokolwiek zdołał się zorientować w sytuacji. Przypadek chciał, że tegoż samego wieczora jedna z mych przyjaciółek zdołała wykraść bratu lady Wolverton bardzo ważny tajny dokument... Będę starał się pominąć w moim opowiadaniu szczegóły, któreby mogły być dla was obojętne. Ja i moja przyjaciółka zamierzaliśmy sprzedać ten dokument za bardzo wysoką cenę pewnemu ościennemu mocarstwu... Niechaj wam wystarczy, jeśli powiem, że ten szatan Raffles dziwnym cudem dowiedział się o naszych planach, pokrzyżował nam zamiary i, nie poprzestając na cennym łupie, złożonym z pereł i diamentów, wykradł podstępnie z naszych rąk ów dokument.
— Chwileczkę — przerwał mu mistrz. — Jak się nazywa twoja przyjaciółka?
— Lola Ravenna.
— Ach tak... Wiele o niej słyszałem. Podobno sprytna i mściwa... Co dalej?
— Nie wiem jakim cudem udało się Rafflesowi ukryć w tym samym aucie, w którym oczekiwałem powrotu Loli... Miałem ją zabrać z pałacu i zawieźć na miejsce, gdzie czekała na nas łódź motorowa... Raffles wbiegł na pokład przed nami, powalił sternika i zajął jego miejsce. W ciemnościach i mgle nie zauważyliśmy tej sceny. Proszę sobie wyobrazić nasze zdumienie, gdy zamiast ważnego dokumentu, znaleźliśmy w kopercie o nienaruszonych pieczęciach pustą kartkę papieru i wizytówkę z nazwiskiem Rafflesa. Wściekłość Loli nie miała granic. Błąd nasz poznaliśmy dopiero wówczas, gdyśmy z kopertą zgłosili się do agenta, który miał nam zapłacić pół miliona funtów w gotówce...
Pomruk podziwu rozległ się wśród zgromadzonych. Mistrz zmarszczył brwi i znów wszystko ucichło.
— Rozumiem, że dla ciebie i Loli musiał to być cios nielada — ozwał się przewodniczący. — Nie wiem tylko, w jakim związku pozostaje to opowiadanie z naszą spnawą.
— Nie doszedłem jeszcze do tego punktu mistrzu — podjął Gerald Bruner — drżącą dłonią trąc niespokojnie czoło. — Gdy mgła opadła i gdy sądziliśmy, że łódź nasza bierze kurs na jeden z europejskich portów, nagle wyjaśniło się wszystko. Płynęliśmy w stronę wybrzeży Anglii... Sprawcą tego był Raffles, który przebrał się za sternika.
— Czy złapaliście go? — zapytał mistrz.
— Niestety... Czasami wydaje mi się, że tego człowieka strzegą jakieś niesamowite moce...Wszczęliśmy alarm i oddaliśmy trzy strzały w jego kierunku, udało mu się jednak przeskoczyć przez burtę... Nie zauważyliśmy bowiem we mgle, że łódź ratunkowa spuszczona została uprzednio przez niego na wodę.
— Zwykły jego manewr — odparł mistrz obojętnym tonem. — Tym niemniej nie mogę zrozumieć...
— Pioszę mi wybaczyć, mistrzu, — przerwał Gerard Bruner. — Jak wspominałem, trzykrotnie, strzelaliśmy do Rafflesa. Ja sam oddałem ów trzeci strzał, który byłby nas na zawsze uwolnił od naszego wspólnego wroga, gdyby kula trafiła o centymetr bardziej na prawo... Niestety! Stało się inaczej. Raffles wyszedł z tej opresji tylko ranny lekko w lewą muszlę uszną. Widziałem jak krew poczęła obficie sączyć mu się z ucha. Rana w tym miejscu goi się bardzo powoli.
— Jakie to wszystko ma znaczenie?
— Zaraz się przekonacie. Ja sam zostałem ranny w prawe ramię, którym z trudem mogę jeszcze teraz poruszać. W zasadzie powinienem jeszcze leżeć w domu, ale nie mogłem dłużej wytrzyma w bezczynności. Rwałem się do wolności i powietrza... Przyznaję... że przyczyniła się do tego niemało chęć zemsty. Wczoraj, około godziny dziesiątej, wałęsałem się po ulicach, gdy zwróciłem nagle uwagę na wytwornie ubranego mężczyznę w średnim wieku... Szedł on szybko przedemną, spoglądając od czasu do czasu na numery domów. Nie wiem, co mnie skłoniło do obserwowania go. Nagle spostrzegłem na jego prawej muszli usznej jeszcze niezagojoną ranę... Miał ucho odrobinę zniekształcone i opuchnięte. Zbliżyłem się doń na odległość trzech kroków, przyjrzałem się uważnie ranie: była to niewielka półksiężycowa ledwo zagojona blizna, która z biegiem czasu powinna zniknąć zupełnie.
— Podziwiam twoją spostrzegawczość... Londyn posiada jednak siedem milionów mieszkańcom, a wśród tak wielkiej masy ludzkiej znaleźć można kilka osób, zranionych w ten sam sposób...
— Pomyślałem również o tym, mistrzu, — odparł Brunner. — Ale mężczyzna odwrócił twarz. Ujrzałem wówczas jego profil, i przestałem się wahać. Był to ten sam prosty nos, ten śmiały podbródek, ten sam kształt ust...
— To jeszcze za mało — odparł mistrz niecierpliwie. — Sam wspomniałeś mi, że Raffles na pokładzie motorówki przebrał się za sternika... Niewątpliwie zmienił swą powierzchowność...
— Oczywiście.... Ale nie rozporządzał, z powodu braku czasu, specjalnymi środkami, któreby mogły mu pomóc do zmiany rysów twarzy. Ale to niewszystko. Miałbym może i ja pewne wątpliwości, gdyby nie Lola, która szła razem ze mną. Gdy śledzony przez nas mężczyzna wszedł do jakiegoś domu, Lola zapewniła mnie stanowczo, że go poznała.Ja widziałem go, co prawda, tyko w przebraniu,