Strona:PL Lord Lister -46- Kontrabanda broni.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Naturalnie — rzekł Hans. — Jest nim Arab nazwiskiem Muharrem Bey.
Raffles gwizdnął przeciągle z radości. Było to nazwisko figurujące w telegramie nadanym przez Harrisona starszego do Harrisona syna. Na adres Muharrema Beya miały być wysłane karabiny.
Willy Looks wmieszał się do rozmowy.
Jesteśmy serdecznymi przyjaciółmi Hansa Dampa... Niestety, coś mu strzeliło do głowy i nie chce nas słuchać. Ten Arab, który chciał urządzić napad na pana, zaangażował go w charakterze sternika i pilota. Przyrzekł mu za czterotygodniową podróż wynagrodzenie takie, jakie na statku angielskim otrzymałby za cały rok. Naszym zdaniem, kryje się w tym coś złego. Ale on nie chce o niczem słyszeć i powiedział nam, że jutro rano podpisze kontrakt.
Raffles słuchał z dużym zainteresowaniem.
Żaden z nich nie mógł odgadnąć myśli drugiego. Wreszcie zwrócił się do Hansa Dampa i rzekł:
— Czy Arab dał wam już zaliczkę? Czy was zaangażował?
— Jeszcze nie — odparł Hans Damp. Araba prawie nie znam. Dziś rano udałem się do konsula angielskiego...
— Konsula Harrisona — dodał Raffles.
— Pan go zna? — zapytał Hans Damp zdumiony. — Zdaje mi się, że tak się nazywa.
— Po co byliście u konsula?
— Chciałem prosić go umożliwienie przejazdu do Anglii, mnie i moim towarzyszom. To znaczy prosiłem go o to, abyśmy mogli odpracować na okręcie nasz przejazd.
— Rozumiem — odparł Raffles. — I cóż on na to?
— Obejrzał moje papiery, z których dowiedział się, że pracuję od siedmiu lat jako sternik i oficer pokładowy, i że mam bardzo dobre świadectwa. Zapytał mnie po tym, czy chciałbym zarobić grubszy grosz. Powiedziałem naturalnie, że tak. To przecież nie wstyd chcieć zarabiać na życie.. Po namyśle konsul powiedział mi, że jeden z jego przyjaciół, kupiec i armator arabski oczekuje w tych dniach sporego żaglowca, którego kapitan zachorował w Zanzibarze. Na pokładzie znajdował się tylko jakiś przypadkowy drugi oficer, którego nie znał dobrze. W tych warunkach Arab nie chciał odbyć z nim długiej podróży, mającej na celu dostawę cennego towaru.
— Pięknie — rzekł Raffles w zamyśleniu. — Czy konsul powiedział wam o jaką podróż chodziło?
— Oczywiście. Okręt miał się udać do dawnych kolonii niemieckich w południowo zachodniej Afryce, zatrzymując się po drodze w porcie portugalskim.
— Co mieliście robić w tym porcie?
— Konsul powiedział mi, że Arab oczekiwał jutro przybycia angielskiego okrętu towarowego, który miał mu przywieźć ładunek. Ładunek ten miano załadować na nasz żaglowiec, poczym mieliśmy ruszyć niezwłocznie w drogę.
Raffles wiedział, czego się miał trzymać. Okręt, na którym się znajdowali był własnością Araba i służył do przemytu broni. Zamyślił się przez chwilę.
— Sami nie rozumiecie jak wielką usługę oddaliście swemu krajowi. Czy konsul chciał również zaangażować obu waszych towarzyszy?
— Oczywiście — odparł Hans.
— Doskonale. Ja i mój przyjaciel zajmiemy miejsca twych towarzyszy. Musimy utrzymać Araba w przekonaniu, że jesteśmy tymi marynarzami, których miał jutro zaangażować.
— To nie jest takie proste, proszę pana, przecież pan nie zna się na pracy maszynisty.
— Bądź spokojny — odparł Raffles. — Będziemy odrabiali zwykłą robotę, która nie wymaga specjalnych wiadomości. A teraz wy dwai — tu wskazał na Willy Looksa i Petra Duschena — zamienicie się ubraniami ze mną i moim sekretarzem. Udacie się następnie do najlepszego hotelu w Beirze i mieszkać tam będziecie przez cały czas naszej nieobecności. Dam wam pieniędzy tyle, ile będziecie potrzebowali. Ale przede wszystkim, czy znacie konsula angielskiego?
— Nikt nas nie zna — odparł Peter. — Przez cały czas pobytu naszego w Beirze, spaliśmy w nędznym hotelu jakiegoś Greka. Od czterech tygodni nie goliliśmy się. Ody zdejmiemy z twarzy te podłe chwasty — tu pogładził się ręką po gęstym zaroście — nikt nas nie pozna.
— All right — rzekł Raffles z uśmiechem. — Muszę wam jednak wyjaśnić jaki to ma cel.
— W kilku słowach opowiedział trzem marynarzom historię z rumuńską bronią i kontrabandą.
— Karabiny mają nadejść najbliższym angielskim okrętem — ciągnął Raffles. Mają być one przeładowane na okręt, na którym znajdujemy się obecnie. Tylko dlatego mam zamiar odbyć tę podróż. Dlatego też wy dwaj będziecie mieszkali w Beirze pod nazwiskiem moim i mego sekretarza przez cały czas naszej nieobecności.

— A to banda łotrów! — zawołał Peter Duschen, nie posiadając się z gniewu. — Powiedziałem to odrazu.