Strona:PL Lord Lister -41- Czarna ręka.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pomyśl o szubienicy, która na ciebie czeka — rzucił za nim Raffles.
— Psie! — zawył „Czerwony Władca“.
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Po chwili reszta członków bandy opuściła dom. Raffles odetchnął z ulgą.
— Durnie! — szepnął. — Wydaje im się, że będą mogli wysadzić mnie w powietrze bez mej zgody! Do dzieła!
Na postumencie tuż obok zegara, paliła się świeca. Raffles choć skrępowny począł rzucać się na krześle, tak, że udało mu się zbliżyć się wraz z krzesłem do postumentu. Ostrożnie unikając kontaktu z jedwaną nicią, nachylił się, chwycił zębamiza zegar i zrzucił go na podłogę. Następnie sam runął na podłogę w ten sposób, aby móc prawą ręką przywiązaną do krzesła chwycić za ostrze brzytwy umocowane do wskazówki zegara. W kilka minut później był już wolny. Poprzecinane więzy opadły z niego na ziemię. Przeciągnął się. Wstał, otworzył drzwi wytrychem, ukrytym w podszewce marynarki i wyszedł z domu przez tylne drzwi, wychodzące na podwórze. Obawiam się, że członkowie bandy mogli ustawić straże przed frontowymi drzwiami. Jak kot przekradł się przez sąsiednie płoty, i parkany i doszedłszy do niezamieszkałego domu, wyszedł wreszcie na ulicę. Z tego miejsca mógł widzieć dokładnie dom, w którym był uwięziony. Na przeciw niego stało dwóch mężczyzn obserwujących budynek.
Raffles uśmiechnął się i wszedł do kawiarni. Kupił papierosy i z rozkoszą, zaciągając się dymem, wyszedł z lokalu. Nagle spostrzegł tych samych mężczyzn,, którzy stali na warcie, biegli tuż obok niego, wołając na cały głos:
— Pali się! Pali się! Na pomoc!
Z wszystkich stron nadbiegali ciekawi. Wkrótce nadjechała straż i policja. Nic nie dało się uratować. Dom został zburzony aż do fundamentów. Za przyczynę katastrofy uważano powszechnie wybuch gazu.
Raffles wsiadł do taksówki i udał się do domu, gdzie oczekiwał nań już Charley Brand.
— Gdzieżeś był tak długo?
„Zginąłem“ podczas wybuchu, — rzekł Raffles — członkowie bandy wysadzili mnie w powietrze, za pomocą dynamitu. Raffles nie żyje!
— Nie lubię głupich żartów, — odparł Charley. Niepokoiłem się o ciebie.
— Zapłać lepiej szoferowi, czekającemu przed domem. Nie miałem ani grosza przy sobie — odparł Tajemniczy Nieznajomy.
Po skończonym obiedzie Raffles włożył smoking i rzekł:
— Będziesz musiał przeprowadzić się na czas pewien do „Cecil Hotelu“. Zapiszesz się tam, jako Jomes Bennet z Manchesteru. Zabierzesz ze sobą naszego służącego Wiktora. Jutro złożę ci wizytę. Nie wolno ci pod żadnym pozorem opuścić hotelu, za nim się nie zjawię.
Na Strandzie, Tajemniczy Nieznajomy, pozostawił swego przyjaciela, sam zaś udał się do restauracji Monti, w której spotykał się cały półświatek. Miał nadzieję, że zastanie tam Miss Toni. Słyszał przecież słowa hrabiego Albergo, skierowane do „Czerwonego Władcy“. Wynikało z nich, że hrabia miał się tego wieczora spotkać z tą kobietą. Szybkim krokiem przebiegł eleganckie sale. W odległym kocie spostrzegł „kobietę z ślepą latarką“. Widać było, że czekała na kogoś.
Raffles zajął miejsce przy stoliku młodej kobiety.
— Czy nie zechciałaby pani zjeść ze mną kolacji? — zapytał obcesowo.
— Dziękuję — odparła miss Toni. — Czekam na znajomego.
— Na hrabiego Albergo — rzekł Raffles cichym głosem.
— Skąd pan to wie? — spojrzała nań ze zdumieniem.
— Wiem wszystko. Zgaduję myśli.
— Pan żartuje chyba...
— Broń Boże. Mogę pani powiedzieć jej przeszłość i przyszłość.
Miss Toni wzruszyła ramionami.
— Zawracanie głowy — odparta.
— Mogę się założyć, że odgadnę trafnie — odparł Raffles.
— Przyjmuję zakład — rzuciła członkini Camorry. Postawmy dziesięć funtów sterlingów z pańskiej strony, z mojej zaś zjedzenie z panem kolacji. Proszę mi powiedzieć, gdzie byłam dzisiaj?
Raffels wyciągnął z kieszeni banknot dziesięciofuntowy i położył go na stole.
— Trzymam zakład.
— All right — odparła ze śmiechem miss Toni.
Wyciągnęła ku niemu ręce. Lord Lister ujął je i począł je oglądać z zainteresowaniem. Pochylił się do jej ucha i szepnął:
— Pani była dzisiaj u doktora Sabatiniego. Miss Toni zadrżała.
— Skąd pan to wie?
— Mógłbym pani powiedzieć o wiele więcej. Poprzedniej nocy była pani u jubilera Mortona. Trzymała pani w ręku ślepą latarkę i pomagała pani przy obrabowaniu magazynu. Nie nazywa się pani Toni, lecz Marietta i jest pani poszukiwana przez policję amerykańską za morderstwo. Przypomina pani sobie chyba historię młodego austriackiego barona, którego zwłoki znaleziono w beczce. Szkoda, że Petrosino zmarł. Chętnieby zawarł z panią znajomość, nie zważając na to, że z ciemnowłosej Marietty przeobraziła się pani w blondynkę Toni.
Cała sala zawirowała przed oczami zbrodniarki. Chciała w pierwszej chwili cofnąć ręce, lecz Raffles trzymał je mocno. Wyciągnął kieszeni kajdanki i zręcznie nałożył je.
— Piękne branzoletki. Wsam raz dla pani — szepnął do młodej kobiety. — A teraz proszę wyjść za mną, nie robiąc z siebie widowiska.
Raffles wprowadził Mariettę do biura zarządzającego restauracji. Poprosił, aby przetrzymano tę kobietę aż do czasu przybycia policji.
— Niech pan przybywa jaknajprędzej do włoskiej restauracji na Oxford Street, rzekł połączywszy się telefonicznie z detektywem Marholmem. — Zastanie pan tutaj niebezpieczną członkinię Camorry, uwięzioną w biurze zarządu.
— Czy mam zaszczyt mówić z Rafflesem? — zapytał Marholm.
— Oczywiście. Kiedy pan będzie?
— Za chwilę. Szkoda, że nie mogę zabrać ze sobą Baxtera. Ma on dzisiaj wolny dzień.
— Nic nie szkodzi... Przygotowuje dla niego prace na jutro.
Tajemniczy Nieznajomy powrócił na salę. Z daleka już dojrzał hrabiego Albergo, szukającego miss Toni.
Zawołał chłopca, i wręczywszy mu suty napiwek, rzekł: