Strona:PL Lord Lister -41- Czarna ręka.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pójdziesz do tego pana — tu wskazał na hrabiego i powiesz mu, że pani której szuka, miss Toni, została nagle wezwana do doktora Sabatiniego i poleciła mu też tam się udać. Nie zdradź się jednak, że przychodzisz z mego polecenia.
Chłopiec przyzwyczajony do tego rodzaju zleceń, wywiązał się ze swego zadania bez zarzutu. W kilka chwil później hrabia opuścił salę restauracyjną. Raffles udał się za nim. Miał nadzieję, że w ten sposób dowie się gdzie mieszka doktór Sabatini. Polecił szoferowi taksówki, aby jechał w pewnej odległości za taksówką, do której wsiadł hrabia Albergo. Hrabia wysiadł przed jakimś domem i zapukał kilka razy we drzwi.
Uśmiech tryumfu rozjaśnił twarz Tajemniczego Nieznajomego.
Zbliżył się do drzwi i odczytał nazwisko, wypisane na tabliczce:
— Wygrałem — szepnął — i zniknął tak cicho, jak się pojawił.
W tym samym czasie detektyw Marholm wraz ze swymi kolegami dokonał aresztowania miss Toni. Nie omieszkał jej przy tym powiedzieć, że swe aresztowanie zawdzięczała Rafflesowi. Kiwnęła z niedowierzaniem głową.
— Niemożliwe! — rzekła. — Raffles nie żyje.
— Jak to nie żyje? — zapytał Marholm.
Nie otrzymał odpowiedzi. Toni zorientowała się, że i tak powiedziała zbyt wiele.

U doktora Sabatiniego

— Czy pan oszalał? Gdybym nie wiedział z całą pewnością, że Raffles nie żyje, sądziłbym, że to nowy jego kawał. Tu niema miss Toni. Wracaj pan czymprędziej do restauracji, daj suty napiwek chłopcu i postaraj się dowiedzieć, kto polecił mu zanieść tę wiadomość.
Doktór Sabatini z gniewem spoglądał na hrabiego Albergo.
Hrabia opuścił mieszkanie doktora. Nie zauważył człowieka, kryjącego się tuż obok schodów. Człowiek ten począł iść za nim w dyskretnej odległości. Był to Raffles, zmieniony nie do poznania przez swą długą czarną brodę. W pewnej chwili zmienił plan, zawołał taksówkę i kazał się wieść powrotem do doktora Sabatiniego. Zadzwonił. Otworzyła mu stara służąca.
— Jestem urzędnikiem miejskim. Nazywam się Tyler — rzekł. Przychodzę z polecenia hrabiego Albergo, którego spotkałem przed chwilą. Żona moja jest ciężko chora i potrzebuje pomocy lekarskiej. Proszę powiedzieć doktorowi, że czekam na niego w taksówce.
Służąca znikła.
— Doktór Sabatini jest zbyt zmęczony, aby mógł wyjść z domu — odparła — po powrocie.
— Niech pani poprosi go raz jeszcze i powie, że hrabia Albergo jest jednym z mych najlepszych przyjaciół, i że to on właśnie polecił mi doktora.
Wsunął starej w łapę dwa szylingi.
Stara raz jeszcze udała się do doktora.
— Doktór przyjdzie — rzekła po powrocie.
Raffles oczekiwał go przed autem.
— Czy pan doktór Sabatini? — zapytał Raffles uprzejmie, zdejmując na widok Włocha kapelusz.
„Czerwony Władca“ przyjrzał mu się uważnie. Nie wiele jednak mógł zobaczyć w migotliwym świetle latarni.
— Co jest pańskiej żonie? — zapytał wchodząc do auta.
— Żebym to wiedział, doktorze! Ma silną gorączkę, bredzi. — Jestem o nią niespokojny.
Jeszcze przed przybyciem „Czerwonego Władcy“, Raffles polecił szoferowi jechać do jego domu w Regent Parku.
— Bardzo niechętnie udaje się z wizytami do chorych — rzekł doktór Sabatini. Jestem zbyt stary na wykonywanie praktyki lekarskiej. Tylko w wyjątkowych wypadkach udzielam pomocy. Od jak dawna zna pan hrabiego Albergo?
— Poznałem się z nim w jakiejś włoskiej restauracji — odparł Raffles. — Kocham Włochy i niejednokrotnie rozmawialiśmy z nim o waszej pięknej ojczyźnie. A oto przybywamy na miejsce.
Doktór Sabatini robił wrażenie zaniepokojonego. Kręcił się niespokojnie na siedzeniu i co chwila wyglądał przez okno, aby się zorientować w dzielnicy.
— Czy nie jesteśmy obok Regent Parku? — zapytał, gdy auto zatrzymało się przed pałacem lorda Listera.
— Nie — odparł Tajemniczy Nieznajomy. — Jesteśmy w Windsor Parku.
— Nie znam tej okolicy. — Wychodzę wprawdzie tak rzadko...
Wysiedli z auta i Raffles otworzył bramę. Doktór Sabatini pozostał jeszcze na ulicy.
— Nie widzę żadnego światła — rzekł.
— Nasze pokoje wychodzą na drugą stronę — wyjaśnił Raffles.
Otworzył drzwi wejściowe i zapalił lampę w przedpokoju. „Czerwony Władca“ ze zdumieniem spojrzał na otaczający go przepych.
— Moja żona posiada bardzo duże prywatne dochody — odparł Raffles, którego uwadze nie uszła zmiana wyrazu na twarzy Sabatiniego.
Doktór Sabatini z zachwytem przyglądał się urządzeniu. Nagle wzrok jego padł na stojący w kącie duży drewniany zegar. Zdawało mu się, że skądś zna ten zegar. Przyszła mu do głowy przerażająca myśl. Przecież fotografie tego zegara, zapełniały kilka miesięcy temu całe kolumny dzienników. Genialny wyczyn Rafflesa — mówiono wówczas. Zimny pot wystąpił mu na czoło. Czy nie znajdował się przypadkiem w domu Tajemniczego Nieznajomego. Napróżno starał się rozproszyć te obawy przeświadczeniem, że Raffles nie żyje. Ten nędznik, który nie drgnąwszy powieką pozbawiał tym ludzi życia, drżał dziś z obawy przed Rafflesem. Drzwi, prowadzące na korytarz, otwarły się bez szelestu.
Szczupły wytwornie ubrany mężczyzna zatrzymał się na progu. Był to Raffles. W doktorze Sabatinim zastygła krew.
— Szczęśliwy jestem, że mogę gościć pana u siebie, w tak niedługim czasie po mojej śmierci — rzekł Raffles. — Proszę wyciągnąć ręce i przyjąć ode mnie ten oto skromny podarunek. Gdyby pan chciał robić jakieś ceregiele proszę pamiętać o moim browningu.
„Czerwony Władca“ dał sobie skuć bez oporu ręce.
Raffles zapalił papierosa i usiadł.
— Eksplozja udała się znakomicie! — rzekł, słychać ją było w promieniu 4 kilometrów. Skrępował mu łańcuszkami nogi.
Przeszedł następnie do swej garderoby i ucharakteryzował się dokładnie na doktora Sabatiniego,