Strona:PL Lord Lister -16- Indyjski dywan.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stwie Charley Branda. Sekretarz musiał wrócić niedawno do domu, gdyż miał jeszcze na głowie cylinder i piękna biała gardenia tkwiła w butonierce jego fraka.
— Przywiozłem z sobą gościa — rzekł Lister na powitanie. — Jest kompletnie pijany i nasiąknięty wodą jak gąbka. Włóżcie na siebie jakieś fartuchy zanieście go ostrożnie do domu. Po rozebraniu wykąpcie go. Może wówczas będzie bardziej podobny do człowieka.
Obydwaj mężczyźni w milczeniu wykonali polecenie. Jakkolwiek byli ciekawi, nie pytali ni słowa. W godzinę później nasz Japończyk wykąpany i odziany w czystą bieliznę spoczął w wygodnym łożu jednego z przyjaciół.
Biedny Aziata zniósł wszystkie te operacje, nie budząc się. Dzięki spotkaniu swemu z Rafflesem leżał po raz pierwszy w swym życiu na prawdziwie lordowskim posłaniu i spał snem sprawiedliwych.

Na śladzie.

Następnego ranka lord Lister spożywał śniadanie w towarzystwie swego sekretarza i przyjaciela Charley Branda. Nagle Charley przestał czytać gazetę i rzekł:
— Posłuchaj, Edwardzie... — To ciekawa historia...
— Co się stało, mój chłopcze? — odparł lord Lister, podnosząc wzrok.
— Czy powiesz mi wreszcie — rzekł Charley po chwili milczenia — czemu przyprowadziłeś do domu tego obdartusa japońskiego, zalanego na śmierć?
— Sam nie wiem — rzekł Tajemniczy Nieznajomy, wzruszając ramionami. — Usłuchałem swego instynktu. Przeczuwam, że kryje się w tym jakaś tajemnica.
— Ten typ jest najprawdopodobniej Japończykiem?
Lord Lister skinął potakująco głową. Młody sekretarz zrezygnowanym ruchem sięgnął powtórnie po gazetę. Wiedział, że jeśli lord nie chce o czymś mówić, wszelkie zapytania będą bezcelowe.
W godzinę później Raffles zabrał się do swego ulubionego zajęcia, to jest do rozwiązywania trudnych zagadnień z dziedziny matematyki i mechaniki. Młody Japończyk, któremu stary służący lorda Listera dał swoje ubranie, stał za jego krzesłem. Lord Lister udawał, że pracuje z zapałem, obserwując jednocześnie w malutkim ręcznym lusterku twarz stojącego za nim chłopca. Japończyk po pewnym czasie począł krzątać się po pokoju, sprzątając i czyniąc porządki. Poruszał się bezszelestnie i sprawnie, dając tym dowód, że był doskonałym lokajem.
Raffles uśmiechnął się z zadowoleniem i wstając nagle z za biurka, zbliżył się szybko do Japończyka.
Jak się czytelnicy z łatwością mogli domyśleć, był nim Fushimo, lokaj nieszczęsnej Mabel Dennis.
Blade policzki chłopca zaczerwieniły się pod badawczym spojrzeniem lorda Listera. Biedny, chłopiec przypomniał sobie po przyjściu do przytomności wypadki ubiegłej nocy. Przypomniał sobie jak krążył bez celu po ulicy City, następnie po zaułkach East Endu. Nie miał odwagi wrócić do domu, gdzie oczekiwała go jego pani. Nigdy bowiem, mimo żywionego doń zaufania, nie uwierzyłaby w nieprawdopodobną historię, że padła ofiarą oszustwa ze strony otoczonego szacunkiem prawnika... To było zupełnie niemożliwe... Fushimo udał się do Whitechapelu. Tutaj wspomnienia jego urwały się. Nie wiedział w jaki sposób dostał się do domu, w którym znajdował się obecnie. Nie znał zupełnie wytwornego pana, który stał przed nim, patrząc nań bystro swymi gorejącymi czarnymi oczami. Pod pytającym wzrokiem Listera zmieszał się i począł czyścić wspaniałą serwską wazę z takim zapałem, że omal nie starł delikatnego złotego rysunku. Wreszcie Lister przerwał przykre milczenie.
— Powiedz mi, mój chłopcze — rzekł uprzejmie — w jaki sposób doprowadziłeś się do takiego stanu, w którym znalazłem cię wczoraj. Jesteś przecież Japończykiem a Japończyk nie upija się nigdy..
Fushimo czerwienił się i bladł naprzemiam. Ani jedno słowo nie mogło przejść przez ściśnięte gardło. Wiedział jednak, że trzeba rozpocząć opowiadanie. Zajęło mu ono dobre pół godziny, ponieważ ozdobił je wszelkimi zwrotami retorycznymi, w jakich lubują się ludzie wschodu.
Raffles słuchał go ze zmarszczonymi brwiami. Wiedział, że Japończyk mówił szczerą prawdę. Wziął od niego adres biura Jeffriesa oraz adres Mabel Dennis, poczem polecił mu udać się do swego pokoju. Po południu tegoż dnia jakiś stary człowiek o zaczerwienionej twarzy i rudych włosach, wysuwających się z pod czapki, opuścił willę przy Regent Street.
Ubrany nędznie robił wrażenie biednego irlandczyka. Pod pachą dźwigał tekę, na ramieniu zawieszony miał olbrzymi parasol.
Był to lord Lister, który w tym przebraniu postanowił rozpocząć dochodzenie w sprawie Japończyka.
Pogoda zmieniła się. Deszcz przestał padać i mgła zrzedła. Tylko zimny wiatr mroźnym tchnieniem ścinał oddech przechodniów.
Gdy Raffles stanął przed domem Nr. 46 na Portsmouth Street zauważył, że na piętrze zajmowanym przez notariusza oświetlone jest tylko, jedno okno. Na zasadzie planu sytuacyjnego, otrzymanego od Fushimy, Raffles przyszedł do wniosku, że światło pada z przedpokoju. Wynikało z tego, że Jeffriesa nie było w biurze i że’ tylko sekretarz Smyth pracuje jeszcze przy swoim biurku. W minutę później lord Lister nacisnął dzwonek przy drzwiach, na których widniała następująca tabliczka:

„Sir Algernon Jeffries
Notariusz
Doktór Praw

Upłynęła długa chwila, zanim w uchylonych drzwiach ukazała się wysoka i szczupła sylwetka sekretarza.
— Czego pan chce? — mruknął. — Już jest po godzinach urzędowania.
Raffles zdjął uprzejmie swój wystrzępiony kapelusz:
— Proszę mi wybaczyć — rzekł. — Idzie tu o bardzo poważną sprawę, w której muszę natychmiast porozmawiać z sir Algemonem. Jest uprzedzony o moim przyjeździe. Prawdopodobnie jednak list mój nie zdążył przybyć na czas, ja zaś