Strona:PL Lord Lister -12- Podróż poślubna.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozumiem tylko na jakiej zasadzie pozwalają mu tutaj na tak niebezpieczne żarty...
— To niemożliwe — odparł marszałek. — Pańska imaginacja ponosi pana, drogi inspektorze...
— Czy mógłby pan znaleźć w historii przykłady zbliżone do sposobu postępowania naszego księcia?
— Nie, ma pan słuszną rację — odparł marszałek. — Po namyśle jednak dodał:
— Jest pan w błędzie. O ile pamiętam, Fryderyk Wielki postępował w sposób podobny. Tak samo również w dawnej Rosji zachowywał się początkowo Piotr Wielki.
Baxter, niezbyt biegły w historii powszechnej, z powątpiewaniem kiwał głową.
Następnego dnia Baxter spacerował bez celu po ulicach Plessenheimu. Zastanawiał się poważnie, czy nie należałoby wsiąść w pierwszy pociąg i wrócić do Anglii.
Nagle przed jednym z magazynów zatrzymał się powóz. Wysiedli z niego książę von Plessenheim — alias Raffles i przyjaciel jego Charley Brand. Obydwaj ubrani byli w skromne cywilne ubrania.
Baxter poznał w nich Tajemniczego Nieznajomego oraz jego sekretarza. Zbyt dobrze pamiętał ironiczny uśmieszek Rafflesa, uśmiech który tylokrotnie spędzał mu sen z oczu w Londynie. Rzekomy książę von Plessenheim zatrzymał się nagle na widok Baxtera, włożył swój monokl i roześmiał mu się prosto w twarz.
Inspektor policji postanowił uwierzyć swej gu-[1] czas gdy dwaj mężczyźni zajęci byli robieniem jakiś zakupów, Baxter czekał cierpliwie przed wystawą, wróżąc sobie z guzików.
— Czy to Raffles! Czy to książę Plessenheim?
Na ostatni guzik wypadło słowo „Raffles“.
Inspktor policji postanowił uwierzyć swej guzikowej wyroczni. Gdy książę von Plessenheim alias Raffles wyszedł ze sklepu, Baxter zbliżył się do niego i kładąc mu rękę na ramieniu rzekł:
— Zrzuć z siebie swą maskę, Johnie Rafflesie. Aresztuję cię!
Raffles spojrzał mu spokojnie w oczy.
— Podziwiam pańską odwagę, inspektorze — odparł współczującym tonem. Niestety nie mogę panu udzielić satysfakcji zatrzymania mnie. Ani w tym życiu, ani w następnym.
— Proszę nie robić niepotrzebnych komedii, panie Raffles — odparł Baxter. — Pójdzie pan ze mną na stację. Zamierzam pana jeszcze dziś zabrać ze sobą.
Książę począł się śmiać tak głośno, że zaciekawieni przechodnie zatrzymali się i zawtórowali mu głośnym śmiechem.
— Zabierz pan tę rękę! — rzekł Raffles do inspektora policji.
— Do wszystkich diabłów, ani mi się śni puścić pana — odparł inspektor. — Jeszcze raz oświadczam, że zatrzymuję pana.
Raffles dał nieznacznie znak agentowi tajnej policji, który trzymał się w jego pobliżu.
— Proszę mnie uwolnić od tego indywiduum rzekł Raffles, wskazując na Baxtera. — To z pewnością jakiś wariat. Prześladuje mnie już od dłuższego czasu.
Dwuch agentów rzuciło się na Baxtera i przywiązało mu z tyłu ręce.
— Proszę wydalić tego człowieka z granic księstwa! — rzekł Raffles, siedząc już w powozie. — Jeśli ma ze sobą jakieś rzeczy, trzeba wysłać je wraz z nim.
W ten sposób Baxter powrócił ze swej przechadzki do hotelu pod Złotym Lwem w towarzystwie dwuch agentów policji.

Zdążył właśnie przebrać się i zapakować walizki, gdy nadeszła ze Scotland Yardu następująca depeszą:

„Wracać natychmiast. John C. Raffles znajduje się od wczoraj w Cecil Hotelu.
Marholm“

Goddam — zaklął inspektor policji — A żeby go wszyscy diabli...
— Cofam wszystko com kiedykolwiek powiedział przeciwko księciu — rzekł zwracając się do agentów policji. — To nie ten, którego szukam. Oświadczam uroczyście, że się pomyliłem. Mój zbieg jest w Londynie.
Agenci nie wdając się w żadne dyskusje odprowadzili go do pociągu. Baxter, skoro tylko znalazł się sam w przedziale, wyrwał z pasją ostatni guzik swej kamizelki i wyrzucił go za okno.
— Oto kara, żeś skłamał, ośle jeden! — krzyknął w ślad za nim.


∗             ∗

W tym samym czasie Raffles siedząc w pałacowym gabinecie gawędził z Charley’em Brandem.
— W tej chwili otrzymałem wiadomość od mego przyjaciela von Plessenheima. Pisze mi z Londynu, że zamierza powrócić do siebie i abym pod jakimkolwiek pretekstem postarał się z nim spotkać. Mam zamiar zdać mu tam sprawozdanie z tutejszych ostatnich wypadków.
— Zabawne — odparł Charley Brand. — Książę zdziwi się prawdopodobnie na widok porządków, jakie tu zaprowadziłeś. Chciałbym pozostać tutaj, aby zobaczyć jego minę. Przewróciłeś wszystko do góry nogami. Jedynym niezmienionym człowiekiem pozostał minister finansów. Jest to istotnie dość niezwykła osobistość. Zdziwiło mnie najwięcej, że z dziwną ochotą wyrażał swą zgodę na zapłatę wszelkich dotacji, którymi obdarzyłeś rozmaite instytucje dobroczynne. Jak sam mówił, był szczęśliwy, że pieniądze przez czas długi marnowane nareszcie znalazły właściwy użytek.
W dwadzieścia cztery godziny po wyjeździe Baxtera książę von Plessenheim i jego przyjaciel Charley Brand ułożyli plan wyjazdu do Berlina. Wyjazd ten miał być pretekstem do ostatecznej ucieczki.
— Mam wrażenie, że okres ten wyszedł na dobre mym poddanym — rzekł Raffles do Charley Branda, gdy znaleźli się sami w przedziale kolejowym. — Wyleczyłem ludzi z głupich i złych narowów, przywracając im prostotę i szczerość. Zobaczymy teraz, jak się zachowa wobec swych podwładnych mój poprzednik i następca, prawdziwy książę von Plessenheim.
— Najzabawniejsze z tego wszystkiego, — rzekł Charley Brand — że ci za życia wzniesiono pomnik!
Raffles zapalił papierosa i zaśmiał się.
— Widzisz mój drogi, jak to niewiele trzeba, aby otrzymać pomnik. Mam jednak wrażenie, że tym razem zasłużyłem nań całkowicie.

— Oczywiście — odparł Charley Brand — Gdybyś rządził dłużej, otrzymałbyś przydomek Wielkiego...

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku — brak fragmentu tekstu