Strona:PL Lord Lister -08- Kradzież w wagonie sypialnym.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
12

— Otworzyć drzwi! — zawołał — Nareszcie mamy go w ręku.
— Nie można otworzyć drzwi bez klucza — odparł dozorujący skarbca urzędnik banku.
— Trzeba będzie więc wyłamać drzwi...
— Zupełnie niemożliwe... Te drzwi nie ustąpią przed żadną ludzką siłą...
— Ale my musimy za każdą cenę dostać się do środka!
— Objaśnię panom system: Drzwi otworzą się same jutro rano, gdy wskazówka zegara stanie na godzinie dziewiątej. Musicie więc panowie zaczekać...
— Ależ my nie możemy czekać do rana — odparł Baxter. — Mam pewną myśl: Brown, idź po Hopkinsa, słynnego włamywacza. Powiedz, że obiecuję mu wolność, jeśli otworzy te drzwi. Dla niego, specjalisty od kas ogniotrwałych, będzie to dziecinną igraszką.
Na dźwięk tego nazwiska Lord Lister nadstawił uszu. Znał Hopkinsa i sam miał z nim często do czynienia.
Powietrze w małej skrytce przesiąknięte było kwasem węglowym i trudno nim było oddychać. Czyżby był skazany na niechybną śmierć?
Sprowadzono Hopkinsa.
— Jeśli uda wam się otworzyć te drzwi — otrzymacie wolność — rzekł Baxter.
— Rozumiem — odparł włamywacz.
Po dokładnym obejrzeniu Hopkins oświadczył, że nie da sobie rady.
Baxter pienił się ze złości.
— Dopłacę wam jeszcze dwieście funtów sterlingów — dodał.
Włamywacz uśmiechnął się:
Jeśli tak, to spróbuję jeszcze innego sposobu. Mam pewien pomysł — rzekł, spoglądając na zegar. — Przy pomocy delikatnych szczypców muszę przyśpieszyć ruch tego zegara. Jeśli uda mi się, że w ciągu trzech kwadransów zegar dokona całkowitego obrotu i wskazówka zatrzyma się na godzinie dziewiątej, drzwi otworzą się automatycznie i ja otrzymam swe wynagrodzenie...
— Doskonale — wykrzyknął Baxter. — Tym razem Raffles nam się nie wymknie!
Hopkins otworzył szeroko oczy i zwrócił się w stronę inspektora:
— Żądam aby wszyscy wyszli — rzekł. — Nie chciałbym aby ktokolwiek widział mnie przy robocie.
Baxter przystał na to żądanie.
W parę minut po tym Hopkins sam jeden został na korytarzu.
Szybko jak błyskawica zbliżył się do pancernej skrytki:
— Raffles! Czy mnie pan słyszy?
— To wy, Hopkins? Tak, słyszę doskonale.
— Macie jeden sposób ratunku, Raffles. Od roku staram się przedostać do skarbca i jak kret wykopałem podziemne przejście aż do betonowej ściany. Jeszcze osiem dni a praca moja byłaby ukończona. Niestety, wczoraj zostałem zatrzymany. W ciągu trzech kwadransów zdołacie niewątpliwie przebić się przez cement. Po tym wydostaniecie się przez wykopany przeze mnie korytarz, który doprowadzi was aż do starych przewodów kanalizacyjnych. Tym przewodem dotrzecie aż do wyjścia, które znajduje się w piwnicy domu, należącego do Heepera, oberżysty włamywacza. Tam będziecie uratowani. Zrozumiane?
— Tak, Hopkins, dziękuję wam bardzo. Na szczęście mam przy sobie wszystkie potrzebne przyrządy.
— Życzę szczęścia — rzekł Hopkins, myśląc o minie, jaką zrobi Baxter na widok pustego schowka.
Hopkins zabrał się do dzieła.
Lord Lister pracował przez pół godziny tak zawzięcie, że perlisty pot wystąpił mu na czoło. Wreszcie cement ustąpił, krusząc się w kilku miejscach. Lord Lister ujrzał podziemne przejście, wykopane przez Hopkinsa. Praca jego została ukończona w porę. W tej samej chwili bowiem usłyszał głos Hopkinsa:
Możecie wejść, panowie. W ciągu dziesięciu minut drzwi zostaną otwarte.
— Jeszcze dziesięć minut — rzekł Baxter — i cały świat się dowie, kim jest Raffles, ów Tajemniczy Nieznajomy!
— Ja zaś będę mogła nasycić się zemstą — krzyknęła Adrianna.
— Jeśli dożywotnie więzienie lub śmierć pani wroga będą dla niej dostateczną satysfakcją, będzie pani mogła ją osiągnąć całkowicie. Hej, Hopkins, ile jeszcze minut?
— Jeszcze dwie.
— A teraz jedna — szepnął Baxter — spoglądając na wskazówki swego zegarka. — Jeszcze trzydzieści sekund —... A teraz...
Drzwi pancernego schowka otworzyły się z głuchym trzaskiem.
— Ręce do góry! — rzekł Baxter. — Jeśli się ruszysz, czeka cię kula w łeb!
Słowa zamarły na wargach inspektora Scotland Yardu.
— Uciekł! — krzyknął. — Zstąpił do piekieł! Spójrzcie, to nie do wiary.
— — Panie inspektorze — rzekł Hopkins — obiecał mi pan wolność i dwieście funtów sterlingów. Mam nadzieję, że dotrzyma pan obietnicy.
— Wynoś mi się do wszystkich diabłów — wrzasnął Baxter. — Jesteś wolny i dziś po południu otrzymasz swoje dwieście funtów! Musisz dotrzymać słowa. Jeśli zdołasz przychwycić Rafflesa, otrzymasz trzy tysiące funtów!
— Przytrzymać Rafflesa, — panie inspektorze? — odparł Hopkins, wzruszając ramionami — nie jest, to w mojej mocy. Jak sam pan widzi, mister Baxter, jest on w zmowie z nieczystymi mocami. Słusznie nazwano go Królem Włamywaczy.


∗             ∗

Podczas tego Raffles, czołgając się przez wąski przekop, wydostał się poza obręb Banku. Rozumiał jednak, że Baxter i jego ludzie rzucą się za nim w pogoń. Postanowił więc oddzielić się od pogoni przeszkodą nie do przebycia. Wyjął kilka podpór którymi Hopkins podtrzymał sklepienie i ściany podkopu. Sklepienie runęło, tworząc na przestrzeni kilku metrów niezwalczoną zaporę.
Był bezpieczny.


∗             ∗

Baxter postanowił nie zaniedbać żadnej możliwości schwytania Rafflesa. Wraz z kilkoma policjantami, oświetlając sobie drogę latarnią przymocowaną do czapki, rozpoczął mozolne posuwanie się wzdłuż podkopu. Jakież było jego zdziwienie, gdy po dziesięciu metrach natrafił na zwały gruzu i zie-