Strona:PL Lord Lister -07- Włamanie na dnie morza.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
4

nieznajomego, nie znalazł w niej nic — jednak lord Lister postanowił, nie mówiąc nic o tym swemu przyjacielowi, przekonać się o tym osobiście.

Po krótkiej przechadzce po pokładzie obydwaj przyjaciele udali się do swych kabin.

Noc pełna przeżyć

Po powrocie do swej kabiny — Raffles rozebrał się, poczem włożył na siebie obcisły przylegający do ciała czarny kostium. Twarz zakrył czarną maską. W stroju tym mógł bez obawy, korzystając z ciemności nocy, przemknąć się niepostrzeżenie do celu swej wyprawy.
Poczekał do godziny pierwszej w nocy. Wszystko już spało dokoła. Mimo to Raffles zarzucił na siebie jasny szlafrok, który na szczęście znalazł w swej walizie... W ten sposób uniknął niemiłej sytuacji, jakaby się wywiązać musiała, gdyby ktoś go spotkał w tak dziwacznym stroju.
Kabina Morrisa mieściła się w drugim końcu tego samego korytarza, na którym znajdowała się kabina Listera. Lister dotarł do niej bez żadnych przeszkód. Gdy stanął przed jej drzwiami, zdjął szlafrok i ukrył go w niszy. Zbliżywszy się do drzwi spostrzegł, że przez szparę sączy się wąska smuga światła.
Czyżby miał zrezygnować ze swego zamiaru?.
W tej samej chwili światło zgasło. Raffles nadsłuchiwał z uchem przyłożonym do ścianki. W kilka minut później usłyszał głośne chrapanie. Otworzył drzwi wytrychem i wszedł do środka. W słabym świetle padającym z luki okrętowej, ujrzał twarz śpiącego. Uśmiech triumfu rozjaśnił twarz Rafflesa: Morris spał spokojnie, zdjąwszy swą sztuczną brodę. Po omacku, nie zapalając światła, Raffles przeszukał całą kabinę. Nie znalazł nic podejrzanego. Zawiedziony rzucił ostatnie spojrzenie na śpiącego, gotując się do wyjścia. Zwrócił uwagę na ciemną plamę, widniejącą pod poduszką. Była to teczka, wypchana papierami. Trudność polegała na wyciągnięciu jej z pod poduszki, bez obudzenia Morrisa. Raffles nie miał przy sobie żadnego narkotyku. Na szczęście znalazł w kabinie sznury. Szybkim ruchem wsunął do ust śpiącego dużą chustkę do nosa. W mgnieniu oka związał go, wedle wszelkich prawideł złodziejskiej sztuki. Dla ostrożności przywiązał go jeszcze do łóżka i wraz z teczką rzucił się do ucieczki. Ku wielkiemu swemu zdziwieniu ujrzał w zagłębieniu drzwi opaloną twarz marynarza.
Słaby szmer, dochodzący z kabiny Morrisa ściągnął widocznie na siebie jego uwagę. Raffles nie zawahał się ani przez chwilę. Z pochyloną ku przodowi głową skoczył na marynrza i przewrócił go. Jednym susem znalazł się na korytarzu, chwycił swój szlafrok i bezszelestnie przemknął do swej kabiny. Marynarz biegł o kilka kroków za nim, nie wiedząc, czy ma do czynienia z diabłem, czy z człowiekiem. Przed drzwiami swej kabiny rzucił jasny szlafrok w marynarza, utwierdzając go więcej jeszcze w przekonaniu, że ma do czynienia z siłą nieczystą. Jasny szlafrok biedny wilk morski wziął za biały całun. Raffles otworzył drzwi i znalazł się w kabinie.

Niebezpieczna sytuacja

Skoro tylko zamknął drzwi Raffles ściągnął z siebie swój dziwaczny strój, włożył piżamę i przyłożywszy głowę do poduszki, począł nadsłuchiwać.
Marynarz zdążył się wyplątać ze szlafroka i jakkolwiek przekonany był, że miał do czynienia ze zjawą z tamtego świata, zawołał jednego ze swych kolegów i postawił go na warcie w korytarzu. Sam zaś udał się do kapitana, aby opowiedzieć mu o zdarzeniu. Kabina kapitana znajdowała się tuż obok kabiny Rafflesa. Lord słyszał dokładnie każde słowo prowadzonej u kapitana rozmowy. Kapitan nie uwierzył w tłumaczenie marynarza i oświadczył, że zarówno ucieczka jak i związanie Morrisa mogło być dziełem tylko człowieka z krwi i kości.
Morris nie posiadał się z wściekłości. Uwolniony z więzów wybuchnął stekiem przekleństw i żalów.
— Czy nie moglibyście mi powiedzieć — zapytał kapitan marynarza — do jakiej kabiny schronił się człowiek?
— Jestem prawie pewien, że do tej — rzekł marynarz, wskazując na kabinę znajdującą się na lewo od kabiny Rafflesa. — Nie mógłbym jednak twierdzić tego z całą pewnością.
— Jasne jest — odparł kapitan — że nie schronił się do mojej. W grę więc wchodzą tylko wskazana przez marynarza kabina i sąsiednia. Postawię kogoś z załogi na warcie. Za pół godziny będziemy w Ostendzie. Zawiadomię władze o tym wypadku i poproszę o wszczęcie dochodzenia.
— Zgoda — odparł Morris.
Kapitan Emmast wrócił do swoich zajęć. Morris natomiast przechadzał się tam i z powrotem po korytarzu.
Raffles słyszał całą tę rozmowę w kabinie.
— Mam więc przed sobą jeszcze pół godziny.
Usiadł przy stole i zabrał się do przeglądania zawartości teczki. Prócz dwudziestu pięciu tysięcy funtów sterlingów w gotówce zawierała ona kilka książeczek czekowych, wystawionych przez rozmaite banki na nazwisko Jeanson. Z dokumentów, które tam znajdowały się również, Raffles nabrał pewności, że bankier umieścił wszystkie swe pieniądze swych zbyt łatwowiernych klientów w bankach na fałszywe nazwisko Jeansona. Sumy te wynosiły około pięćdziesięciu tysięcy funtów. Raffles zatrzymał przy sobie gotówkę oraz kilka ważniejszych dokumentów i zanotował starannie adresy banków. Resztę zaś papierów wraz z teczką rzucił do morza przez okienko kabiny.
Pozostało mu jedynie ukryć pieniądze i papiery. Należało przewidywać, że kabina jego będzie starannie zrewidowana. Spostrzegł małe drzwi, wiodące do kabiny kapitana. Drzwi były zazwyczaj zamknięte. Otworzył je, mając zamiar ukryć chwilowo papiery i pieniądze w tej kabinie, a następnie zabrać je po rewizji.