Strona:PL Lord Lister -04- Intryga i miłość.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śpiewali ordynarne piosenki. Obok estrady przy długim stole zgromadzili się zwolennicy hazardu. Między tymi nie brak było ludzi, których jedynie namiętność do gry ściągnęła do tej spelunki. Do nich należeli niewątpliwie rudzi Irlandczycy, którzy wpółprzytomni od whisky, martwym wzrokiem spoglądali na topniejącą coraz bardziej kupkę szylingów. Ciężko zarobione ich pieniądze znikały systematycznie w kieszeniach partnerów. Jeden z nich jednak oprzytomniał nagle. Być może zauważył on oszukańczy manewr swego bankiera, grającego z nie zmąconym szczęściem. Przechyliwszy się nad stołem, Irlandczyk wyciągnął rękę w kierunku banku, aby odebrać zagrabione mu niesłusznie pieniądze. Bankier jednak, olbrzym o byczym karku i twarzy pooranej bliznami, szybkim ruchem wyciągnął nóż i przybił do stołu rękę Irlandczyka. Człowiek zawył z bólu. Towarzysze jego rzucili się z pomocą, starając się oswobodzić przebitą dłoń. Powstał tumult... W rezultacie wszyscy Irlandczycy wraz z rannym, który zemdlał wskutek upływu krwi, zostali wyrzuceni za drzwi. Nagle dał się słyszeć srebrzysty głos małego dzwonka. Zrobiło się cicho jak w kościele.
— To on! To on! — szeptano półgłosem dokoła.
Oberżysta stojący za okratowanym kontuarem opuścił swe miejsce i wyszedł tylnymi drzwiami. Wrócił po krótkiej chwili, wołając potężnym głosem:
— Czerwony Bill i Lisia Głowa do mnie!
Dwaj osobnicy, z których jeden istotnie podobny był do zwierzęcia, któremu zawdzięczał swój przydomek, skierowali się w milczeniu ku małym drzwiom. Otworzył je przed nimi oberżysta i gdy znikli, zamknął starannie.

On

Obydwaj mężczyźni byli to ludzie o atletycznej budowie ciała. Małymi, krętymi schodami zeszli na dół. Minęli ciemny korytarz, poczem znów wspięli się schodami na górę. Wreszcie zatrzymali się przed drzwiami, za którymi zniknął oberżysta. Gdy następnie drzwi te otworzyły się przed nimi, znaleźli się nagle w pokoju urządzonym z niesłychanym przepychem, i przedzielonym na dwie części ciężką portierą z czerwonego aksamitu. Lisia Głowa i Czerwony Bill z lękiem i respektem zatrzymali się przed tajemnicza portierą. Srebrny dzwoneczek zadźwięczał po raz wtóry. Obydwaj ludzie wstrzymali oddech: Był więc blisko! Za chwilę oznajmi im swe rozkazy. Wiedzieli dokładnie, że obowiązkiem ich było słuchać ślepo i że śmierć groziła im w wypadku,, gdyby postąpili wbrew rozkazowi. Lecz ta ewentualność nie przychodziła im nawet na myśl. Tak jak wszyscy ich towarzysze uwielbiali oni gorąco i bałwochwalczo ową tajemniczą istotę, której nikt w życiu nie oglądał, a która potrafiła jednak zdobyć sobie nad ich twardymi sercami władzę nieograniczoną. Nie cofnęliby się przed nikim, aby Mu służyć, gdyż w razie potrzeby był szczodry i szlachetny. Jeśli jeden z członków bandy znajdował się w trudnej sytuacji Tajemniczy Nieznajomy potrafił zawsze mu przyjść z pomocą. Najlepsi adwokaci obejmowali obronę, gdy dosięgała ich ręka sprawiedliwości. Tego rodzaju myśli kłębiły się w głowach dwóch zbirów, podczas gdy w powietrzu drżał jeszcze srebrzysty głos dzwonka. Po trzecim uderzeniu dał się słyszeć za kurtyn jasny i dźwięczny głos męski.
— Wezwałem was po to, abyście jeszcze dzisiejszej nocy udali się do Kilburn. Musicie odszukać dokument, którego odnalezienie nastręczy wam z pewnością wiele trudności. Mówię wam szczerze, możecie wrócić żywi jedynie w tym wypadku, gdy dokument ten będzie w waszych rękach. Za chwilę otrzymacie plan sytuacyjny domu, w którym dokument jest ukryty oraz wszystko to, czego wam będzie potrzeba.
Po tych słowach światło za kurtyną zgasło i ciemności ogarnęły obydwóch złoczyńców. Natychmiast jednak rozbłysło ono z jeszcze większą siłą i nagle ujrzeli przed sobą małego niekształtnego człowieczka, wzrostu dziesięcioletniego dziecka o ogromnej głowie i o odrażających rysach. Był to ten sam karzeł, który ukazał się tego wieczora na zamku lorda Clifforda i którego markiz di San Balbo zapytywał o Tajemniczego Złoczyńcę. Mały potworek wręczył Lisiej Głowie czarną kopertę ze złotym monogramem J. F. Następnie podbiegł do drzwi, otworzył je i z groteskowym gestem ukłonił się obu mężczyznom.
Obaj przyjaciele nie śmieli przez dłuższą chwilę otworzyć ust. Przed drzwiami czekał na nich oberżysta, aby ich przeprowadzić z powrotem do sali. Wiódł ich inną drogą i napróżno Lisia Głowa i Czerwony Bill starali się zanotować ją sobie w pamięci. Gdy znaleźli się już w oberży pod „Czarnym Koniem“ schronili się do kąta i tam Lisia Głowa, będący z pochodzenia Belgiem, zabrał się do odczytywania listu.
Znalazł w nim następujące słowa:

Kilburn. Glocester Street 3. Pułkownik Goar. Zły pies. Przejść podwórzem i przez kuchenne okno. Uśpić chloroformem. Służba ubrojona. Gabinet znajduje się na parterze po prawej ręce. Dokument — w ukrytej skrytce biurka. Przynieść mi go natychmiast.
John C. Raffles.

Obydwaj przestępcy, nie wahając się ani przez chwilę, zabrali się natychmiast do wykonania rozkazu.

Skradzione miliony

W zamku lorda Clifforda pokpiwano sobie zlekka na temat tajemniczego zjawienia się małego karzełka. Wszyscy dopatrywali się w tym zręcznej mistyfikacji, urządzonej dla żartu przez markiza di San Balbo. Mimo wszystko lord Clifford uznał za stosowne mieć się na baczności. Skomunikował się ze słynnym biurem i wezwał detektywa znanego ze swej zręczności. Z uprzejmością właściwą arystokracji angielskiej, mister James Holliday, detektyw, został przedstawiony wszystkim gościom. Była to godzina podwieczorku i panie w jasnych strojach zgromadziły się w hallu. Brakło jedynie miss Florenc Goar oraz jej wuja — pułkownika. Markiz di San Balbo rozmawiał z zainteresowaniem z detektywem, który opowiadał mu o swych niezwykłych wyczynach i sukcesach.
— Od dłuższego czasu — chwalił się — jestem na tropie Tajemniczego Nieznajomego. Proszę mi wierzyć, markizie, że ten słynny złoczyńca jest zwykłym sobie początkującym dyletantem. Oznajmia z góry o swych zamiarach. Ponadto zostawia wszędzie przedmioty, których prawdziwy przestępca nie zo-