Strona:PL Lord Lister -01- Postrach Londynu.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
15

w którym stoimy... Zakomunikujesz natychmiast o wszystkim Scotland Yardowi...
— Idę — rzekł wywiadowca, oddalając się śpiesznie.
Gdy wrócił po upływie kwadransa, obydwaj wślizgnęli się do pałacu tą samą drogą, którą obrali włamywacze. Tłumiąc odgłos kroków, doszli do piętra, na którym znajdował się gabinet oraz sypialnia lorda Listera „Stać bo strzelę!“ — usłyszeli nagle głos dobiegający z małego przedpokoju.
Do uszu ich doszły przekleństwa i odgłos rewolwerowych strzałów. Rzucili się w kierunku drzwi wiodących do gabinetu i wpadli na uciekających w popłochu przestępców. Marholm zdzielił potężnym ciosem pięści włamywacza zwanego Wieprzem i wykręciwszy mu rękę wedle wszelkich przepisów Jiu-jitsu, rozłożył go na ziemi bez przytomności. Zwinniejszy i mniejszy Zając zdołał wymknąć się i otworzywszy okno zeskoczył odważnie z pierwszego piętra.
— Dobry wieczór panom! — zabrzmiał dźwięczny głos — Jak panowie widzą, nie pozwalam się okraść po raz wtóry.
Jednocześnie zabłysło światło elektryczne. Ciekawy widok roztoczył się przed zdumionym wzrokiem detektywów: Obok kasy ogniotrwałej tulił się trwożnie do ściany James Gordon. Napróżno starał się ukryć: wywiadowca Tyler zbliżył się doń szybkim krokiem i nałożył kajdanki. Lichwiarz — trzęsąc się ze strachu i z nienawiści obrzucił złym wzrokiem detektywów i lorda Listera. Na widok tego ostatniego diabelska radość zajaśniała w jego oczach.
— Udały się wam łowy, panowie — krzyknął w stronę detektywów.
— To pewne! — rzekł śmiejąc się Marholm, zajęty nakładaniem kajdanków na Wieprza, ciągle jeszcze nieprzytomnego — poszukiwaliśmy tego młodzieńca od dłuższego czasu. Może liczyć conajmniej na dwadzieścia lat ciężkich robót.
— O nie! — krzyknął James Gordon — nie o tym myślę. Mówiłem poprzednio o tym człowieku, — rzekł wskazując na Listera.
— Ten, któregoście schwytali — to sam Raffles — dodał.
— Oszalał zupełnie i gada od rzeczy — rzekł wywiadowca, wybuchając śmiechem.
— Chcesz teraz strugać wariata — zapytał chytrze Marholm — o nie, mój drogi, — dodał — nie pozwolimy ci prowadzić się za koniec nosa.
— Przysięgam wam, panowie! — zaczął znów bankier drżąc na całym ciele — Zatrzymajcie tego człowieka! Zapewniam was, że to Raffles!
— Milczeć! — rzekł rozkazująco wywiadowca. — Nie znieważaj lorda Listera!
Przed domem zatrzymało się auto policyjne z wywiadowcami z Scotland Yardu. Rozległ się głos ko mendy i po chwili cały pałacyk wypełnił się agentami policji. Po krótkim wyjaśnieniu, udzielonym przez detektywa Marholma, komisarz Baxter polecił odstawić bankiera do Scotland Yardu. Lichwiarz powtarzał w kółko swe oskarżenia skierowane przeciwko lordowi Listerowi, błagając komisarza i jego ludzi o danie wiary jego słowom. Widząc, że oskarżenia jego padają w próżnię, począł kląć i złorzeczyć jak opętany. Miotał się, potrząsał dłońmi gestem rozpaczy, wykrzykując nieustannie: Oto Raffles! oto Raffles!
— Zabrać go! — rozkazał lakonicznie Baxter — Symuluje obłęd!
Cztery silne dłonie zwaliły się na Gordona i wyciągnęły go z pokoju. Inni detektywi wyszli za nim. W ogrodzie znaleziono Zająca, który skacząc z pierwszego piętra złamał nogę. Leżał tuż obok garażu, do którego dowlókł się resztkami sił. Detektyw Marholm, który ostatni wsiadł do policyjnego auta, ujrzał w jasno oświetlonym oknie wytworną sylwetkę lorda Listera z papierosem w ustach, przyglądającego się ich odjazdowi.


∗             ∗


Lord Lister przeciwko Scotland Yardowi

Nazajutrz około godziny dziesiątej rano przedstawiciel Towarzystwa Ubezpieczeń zgłosił się do Komisarza Policji celem zasięgnięcia informacji o włamaniu, którego ofiarą padł lord Lister.
— To niesłychane! — oświadczył komisarz — Raffles kpi sobie wyraźnie ze mnie i z wszystkich innych. W moich oczach dokonał kradzieży, mogę na to przysiąc.
— Nie do wiary! — odparł wysłannik Towarzystwa. — Trudnoby naprawdę przyjąć możliwość tego faktu, gdyby się nie słyszało potwierdzenia z ust pańskich. Czy widział pan skradzione papiery?
— Tak, — zapewnił komisarz. — Przekonałem się naocznie o istnieniu pieniędzy.
— Zechce pan łaskawie podpisać deklarację dla mojego Towarzystwa.
To mówiąc agent wyjął z teczki formularz, stwierdzający, że wysokość sumy skradzionej u lorda Listera wynosiła 20.000 funtów sterlingów. Nie wahając się ani przez chwilę, Baxter podpisał deklarację. Przedstawiciel zabrał ją i wyszedł.
Po jego wyjściu komisarz policji wydał nakaz sprowadzenia bankiera Gordona i jego wspólników.
Więźniowie otoczeni agentami policji zjawili się wkrótce w gabinecie szefa. Na dźwięk swego nazwiska James Gordon stanął przed komisarzem. Zdawał sobie sprawę, że żadne wykręcanie ani chytre sztuczki nie mogą go wydostać z więzienia i postanowił, nie ukrywając prawdy, pociągnąć za sobą tego, który był przyczyną jego nieszczęścia. Zaczął opowiadać w jaki sposób postanowił dokonać włamania u lorda Listera i dlaczego poprzedniego dnia nie chciał wyjawić policji szczegółów dokonanej u niego kradzieży. Na dowód że mówi prawdę złożył list, który poprzednio odczytał przyjacielowi swemu, Governowi.
Zeznanie to zrobiło olbrzymie wrażenie na obecnych. Zrozumieli wreszcie, że tajemniczy nieznajomy, genialny Raffles został zdemaskowany i że wystarczy wyciągnąć rękę, aby schwytać najwspanialszą zdobycz, jaką dotąd Scotland Yard zdołał upolować.
— Dlaczego nie powiedział pan tego wcześniej? — krzyknął z wściekłością Baxter. — Wie pan przecież, że wyznaczono 1000 funtów sterlingów nagrody za schwytanie Rafflesa?
— Mówiłem to już na wszystkie sposoby, ale nie chcieliście mi wierzyć — odparł James Gordon.
— Można stracić głowę z rozpaczy! — mruczał komisarz, przemierzając wielkimi krokami swój gabi net. Nagle odzyskując panowanie nad sobą, zakomenderował krótko: