Strona:PL Lope de Vega - Don Felix de Mendoza.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Beatrixa.

Czy iuż się stało? odjeżdżasz?

Ramir.

Tak iest — Tym przyklętym wyiazdem, tak iest sciśnioné serce moie, iż umrę, albo raczéy iuż umarłem, iużem pogrzebiony...

Beatrixa.

A Pan twóy musi bydź bez wątpienia mocno dotknięty.

Ramir.

O iego smutku bierz z mego miarę: kto widzi iedno, widzi łatwo drugie.

Beatrixa.

Ta córka Don Szansza iestże piękną?

Ramir.

Chcę ci ią opisać — Naprzód nos ma płaski, oczy płynące i oblamowane purpurową czerwonością, zęby koloru bursztynowego, a powieki iak kość słoniowa — Ma trzy stopy wysokości, sześć stop diametru, iest kulawą i garbatą.

Beatrixa.

Ty mi maluiesz iakiegoś dziwoląga.

Ramir.

Naytrafniéyszy obraz małżonki przyszłéy moiego Pana.