Strona:PL London Biała cisza.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siątki nóg w mokassynach udeptywały już śnieg na znacznej przestrzeni. Wiele mówiono o nieprzewidzianej porażce szamana; niektórzy twierdzili, że nie chciał on tylko użyć swej siły, ale inni wspominali minione czasy i najzupełniej zgadzali się z tem, co mówił o szamanie Wilk.
Wreszcie Niedźwiedź stanął pośrodku placu z wielkim myśliwskim nożem w ręku. Lis wskazał mu rewolwery Mackenzy’ego; wówczas ten zdjął z siebie pas, na którym one wisiały, włożył go na Zarinkę i oddał jej też swoją gwintówkę.
Zarinka potrząsnęła głową na znak, że nie umie się z nią obchodzić; i rzeczywiście skąd biedna indjanka mogła się nauczyć władać tak rzadką i cenną bronią?
— Gdybyś zauważyła jakieś niebezpieczeństwo z tyłu, krzyknij: „Mój mężu!“ Nie, nie tak: „Mój mężu!“
Kiedy powtórzyła za nim te słowa, uśmiechnął się, uszczypnął ją w policzek i wstąpił w koło.
Niedźwiedz nietylko był od niego wyższy i o wiele mocniejszy, ale i nóż miał o dobre dwa cale dłuższy. Harry Mackenzy niejednokrotnie już miewał do czynienia z prawdziwymi mężczyznami, i teraz więc zrozumiał, że stoi przed nim poważny przeciwnik. Ale ujrzawszy błysk stali, w jednej chwili poczuł w sobie ową gorączkę walki, tak właściwą jego rasie.
Kilka razy był zmuszony cofać się przed Niedźwiedziem na sam brzeg placu, a nawet dalej, za koło, w głęboki śnieg, ale za każdym razem wra-