Strona:PL London Biała cisza.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szafirze w swych olśniewających, powietrznych płaszczach[1].
Harry Mackenzy nieświadomie odczuwał dziką wspaniałość tego widoku. A gdy spojrzenie jego przesuwało się po podwójnym szeregu nieruchomych postaci w futrzanych odzieżach, by się przekonać, czy nie brakuje nikogo z plemienia, mimowoli zatrzymał je dłużej na niemowlęciu, ssącem nagą pierś matki... na czterdziestostopniowym mrozie! Przypomniał sobie delikatne, wątłe kobiety swej rasy i uśmiechnął się. A jednak on sam urodził się z takiej delikatnej, wątłej kobiety i od niej otrzymał królewskie swe dziedzictwo — dziedzictwo, dające jemu i jego braciom panowanie nad ziemią i nad morzem, nad ludźmi i nad zwierzętami wszystkich krajów i wszelkich klimatów. I teraz, stojąc sam jeden twarzą w twarz wobec stu dzikich, w szponach podbiegunowej zimy, tak daleki od wszystkich swoich, poczuł w sobie budzącą się moc swej rasy, poczuł żądzę posiadania i panowania, poczuł dziką miłość dla niebezpieczeństwa i gorączkę walki, w której mógł zginąć, lub zwyciężyć.

Ustały nareszcie śpiewy i tańce i przemówił szaman. Użył całej mocy swej dzikiej wymowy, starając się porwać słuchaczów i uciekając się co chwila do bogatej mitologji swego narodu. Wszystkie fakty miał w ręku. Początkiem rodu ludzkiego, — twierdził — był Kruk i jego samica, któ-

  1. Zorza Północna.