Strona:PL London Biała cisza.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łączyć je w jeden błyszczący, złoty punkcik. Punkcikiem tym było pięć tysięcy dolarów, urzeczywistnienie jego obecnej idei i punkt wyjścia dla jakiejś nowej, która we właściwym czasie w umyśle jego zaświta. Poza obrębem tej idei, poruszał się, jak automat. Z niczego nie zdawał sobie sprawy, wszystko przesuwało się przed jego oczyma, jak we mgle, nie zwracając na siebie jego uwagi, ani zatrzymując przy sobie jego myśli. Pracę rąk wypełniał z nieświadomą dokładnością i punktualnością maszyny, pracę mózgu — tak samo. I stopniowo wyraz jego twarzy stawał się tak natężony, że aż indjanie przestraszyli się i ze zdumieniem spoglądali na tego dziwnego, białego człowieka, który uczynił z nich niewolników i zmusił ich do tak bezsensownej pracy.
A gdy przejeżdżali przez jezioro Le Barge, mróz dochodził do pięćdziesięciu stopni. Aby lżej oddychać, otwierał przy chodzeniu usta i przeziębił się tak, że przez resztę drogi zamęczał go suchy, duszący kaszel, który wybuchał najgwałtowniej od dymu, a zwłaszcza przy natężonej pracy.
Przy Turty Mayle, gdzie prąd był silniejszy, warstwa lodu w wielu miejscach była jeszcze bardzo cienka, a środek rzeki wciąż jeszcze nie zamarzał. Niepodobna było określić, jak gruby jest lód przy brzegach, więc nie starał się nawet sprawdzać, lecz poprostu, grożąc rewolwerem, bądź co bądź zmuszał indjan do posuwania się naprzód. Tu i owdzie można było przedsiębrać niejakie ostrożności: w niebezpiecznych miejscach przechodzili