Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeżeli rzeczywiście kochasz mnie choć trochę, nie staraj się więcej ze mną widzieć, ani mówić — a przedewszystkiem nie przychodź nigdy do mojej garderoby. Chodzi tu o twoje i moje życie. Twoja mała Krystyna“.
Ukrywszy twarz w dłoniach, Raul po raz setny może przypominał sobie słowa tego listu. Z zamyślenia wyrwał go grzmot oklasków. Na scenę wchodziła Carlotta, witana owacyjnie przez swoich wielbicieli. Rozpoczął się duet Fausta z Małgorzatą.
Nigdy jeszcze Carlotta nie śpiewała tak pięknie, jak tego wieczoru, gdy nagle stało się coś strasznego.
W jednej chwili artystka stanęła, jak piorunem rażona!... a dyrektorowie, siedzący w loży, nie mogli powstrzymać okrzyku przerażenia... Wszyscy spoglądali na siebie ze zdumieniem i grozą... Na scenie stała Carlotta blada, z oczami szeroko rozwartemi, z twarzą konwulsyjnie skrzywioną, bliska obłędu, a z ust jej raz po raz wybiegał straszny, odrażający rechot żabi... z tych ust, które dotąd tak cudne, tak harmonijne i porywające dźwięki wydawać umiały!...
I skądże ten rechot żabi... tu na sali.. pełnej światła, przy akompanjamencie wspaniałej orkiestry... Carlotta przecież śpiewała tak lekko, swobodnie bez wysiłku... z taką pewnością siebie — aż tu nagle... Jeszcze jedna próba — Carlotta, jakgdyby broniła się przed ezemś straszncm, podnosi rękę