Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a pp. Debienne i Poligny byli ludźmi za bardzo doświadczonymi aby w „foyer“ baletu zdradzić swój rzeczywisty smutek. Uśmiechali się więc przyjaźnie do Sorelli, która z pewnem wzruszeniem zaczęła swą przemowę, gdy przeraźliwy okrzyk małej Jammes zgasił ten uśmiech w sposób tak brutalny, że oczom wszystkich ukazał się jasno zamaskowany dotąd na ich twarzach wyraz niepokoju i trwogi.
„Upiór Opery!“
Jammes rzuciła te słowa z niedającym się opisać lękiem; drobną jej twarzyczkę przebiegł skurcz przerażenia i drżącym palcem wskazywała na trupio-szare oblicze nieznajomego pana — znajdującego się wśród tłumu, tak niesamowicie szpetnego, z dwiema ciemniejącemi plamami w głębokich oczodołach pod wystającem czołom — iż wszystkich obecnych, przejęło natychmiastowe nieprzyjemne uczucie.
Po chwili jednak ktoś całe to zajście usiłował zamienić w żart. Ciśnięto się do „Upiora“ z nieszczerym śmiechem, z okrzykami: „Upiór Opery! Upiór Opery!“ prosząc o wychylenie kieliszka szampana, lecz w chwili gdy uwaga ogólna w inną stronę została zwróconą, „Upiór“ znikł w sposób niewytłumaczony.
Sorelli była wściekła! nie zdołała dokończyć z takim trudem opracowanej przemowy. P. p. Debienne i Poligny — podziękowawszy jej serdeczniej gorąco uściskawszy — znikli również szybko za przykładem „Upiora”. Nikt się zbytnio nie dziwił,