Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w najlepsze. Paniczny strach ogarniał nas. Weszliśmy na schody, by po chwili stoczyć się nadół. A może zapadnia zawarła się już nad nami? Ta ciemność! ta ciemność straszna, żeby choć trochę światła! iskierkę!
Dostaliśmy się nareszcie na górę. Ciemno tam teraz, tak samo jak i na dole! wychodzimy na powierzchnię, czołgamy się po pokoju tortur. Która godzina! Która godzina! Gdyby choć mieć zapałkę — mamy przecież zegarki. Wicehrabia usiłuje strzaskać szkiełko i palcami wyczuć pozycję wskazówek.
Nagle dochodzi nas odgłos kroków z po za ścian. Oh! tak! nie pomyliliśmy się. Ktoś puka w ścianę i głos Krystyny woła słaby i drżący:
„Raulu! Raulu!“
Krzyczymy w niebogłosy i walimy pięściami w lustrzane szyby. Krystyna wybucha płaczem. Nie spodziewała się zastać nas przy życiu. Eryk był w niebywałym paroksyzmie szału i zawziętości.
„Która godzina! Krystyno! — pytamy.
„Jedenasta — parę minut do jedenastej“.
„Lecz powiedz, która jedenasta?“
„Ta godzina, która zaważyć ma o życiu lub śmierci nas wszystkich. Eryk szaleje! Wstręt i lęk budzi we mnie. Zerwał maskę z twarzy, a jego okropne oczy miotają błyskawice. I śmieje się... tak strasznie się śmieje!.. powiedział mi: jeszcze pięć minut zostawiam cię samą, nie chcę ci przeszkadzać. Masz tu kluczyk, którym otworzysz szka-