Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Widząc nerwowe drżenie mego towarzysza, pochwyciłem go silnie za ramię. Bałem się, iż nie zdoła się powstrzymać i zacznie wzywać swojej ukochanej. Nagle, na lewo od nas dał się słyszeć jakiś szmer. Początkowo był to jakby odgłos otwieranych i zamykanych drzwi, poczem odezwał się jakiś głuchy jęk. Przytrzymałem jeszcze silniej ramię wicehrabiego, a wówczas do uszu naszych doszły następujące słowa:
„Proszę wybierać! Albo msza weselna, albo msza żałobna...
Poznałem głos potwora.
I znowu dobiegł nas jęk zgłuszony, a potem milczenie zaległo.
Byłem teraz przekonany, że Eryk nie wiedział o naszej obecności, inaczej byłby się urządził w ten sposób, aby nie być przez nas słyszanym.
Mieliśmy więc nad nim tę przewagę, że znajdowaliśmy się w bliskości jego, a on tego nie przeczuwał.
Trzeba go było jak najdłużej utrzymywać w tem przekonaniu, lękałem się jednak jakiej nieostrożności ze strony wicehrabiego, którego siłą powstrzymywać musiałem. Domyślał się, że Krystyna znajduje się za ścianą i chciał przemocą dostać się do niej.
„Msza żałobna — to niewesołe, — mówił dalej Eryk. Msza zaś ślubna to rzecz wcale inna. Trzeba koniecznie powziąć jakieś postanowienie. Co do mnie, już dłużej żyć nie mogę w tej otchłani pod-