Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nigdy jeszcze ciemności nie wydały im się tak nieprzejrzanemi...
Nigdy nie ciążyła nad nimi cisza tak okropna...
Raul zagryzał wargi do krwi, aby nie zakrzyczeć: „Krystyno! To ja!... odpowiedz mi, odezwij się, Krystyno!...
Błysnęło światło latarki Persa.
Oświecała ona teraz dokładnie miejsce ich przejścia.
„Oh! — zauważył Pers, — kamień sam się zasunął. Nie widać już otworu“.
Światło latarki padało teraz na ścianę i dobiegło do ziemi.
Pers pochylił się i podniósł kawałek jakby grubej nici, ale natychmiast z głuchym okrzykiem odrzucił ją od siebie.
„Stryczek z Pendżabu“ — wybełkotał z trudem.
„Co to jest“ — zapytał Raul.
„To może być właśnie sznur, którego tak szukano, gdy znaleziono zwłoki Buqueta“, — odpowiedział Pers.
Zaniepokojony, uniósł latarkę w górę. Czerwonawe światło padło na ścianę. I wtedy ujrzeli dziwaczne zjawisko...
Ujrzeli pień drzewa ze świeżemi jeszcze gałęziami i liśćmi. Gałęzie drzewa pełzły wzdłuż ściany, ginąc w suficie, tonącym w zmroku.
Z powodu niedostatecznego oświetlenia nie można było odrazu zorjentować się w otoczeniu.
To gałąź, to liść jeden, uwidoczniały się le-