Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Nie poruszajcie się! Nie poruszajcie się!
A przedewszystkiem nie idźcie za mną! Jestem „tępicielem szczurów!“ Pozwólcie mi przejść z moimi szczurami“!...
I nagle fantastyczna postać znika w ciemnościach, tylko gdzieś wdali, w korytarzu migoce nikle, blade światełko. Przed chwilą widocznie tępiciel szczurów, aby nie spłoszyć zwierzątek, zwrócił płomień ślepej latarki, trzymanej w ręce ku sobie, oświetlając tym sposobem tylko własną twarz, teraz zaś, by prędzej ułatwić sobie wyjście, oświetlił ciemną przestrzeń, rozciągającą się przed nim...
Wtedy gwizdnąwszy przeciągle skoczył naprzód a za nim pospieszyła zgrzytająca, szemrząca fala...
„Powinienem był pamiętać o tym tępicielu szczurów, — odezwał się po chwili milczenia Pers. — Eryk wspominał mi o nim... wspominał, że ukazuje się często pod tą postacią.[1]

“Czy jesteśmy daleko od „Jeziora? — zapyta! Paul. — Chodźmy! tam! chodźmy! Prędko. Nie trać

  1. Były dyrektor Opery p. Gailhard opowiadał mi raz o olbrzymich spustoszeniach, jakie czyniły szczury w podziemiach Opery. Mówił, że trwało to aż do dnia, w którym pojawił się jakiś nieznajomy człowiek i za opłatą stosunkowo dość znaczną, podjął się wyłapania szkodliwych zwierzątek. Mówiono, że człowiek ten posługiwał się jakimś specjalnym zapachem przyciągającym. Oszołomione szczury biegły za nim bierne i posłuszne przez ciemne, długie korytarze aż do olbrzymich piwnic, napełnionych wodą, gdzie czekała je śmierć.