Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Skąd zjawił się ten kształt płomienny i dokąd szedł, posuwając się coraz szybciej, z oczami nieruchomo utkwionemi wdal?
I skąd pochodziły te okropne szmery?
Nadeszła chwila, w której Pers i Raul już nie mogli uniknąć spotkania...
Przerażeni, przywarli do wilgotnej ściany, nie wiedząc jak bronić się, gdzie uciekać!
W miarę zbliżania się ognistej twarzy wzmagał się szmer, do zgrzytu podobny. Szmer ten ogarniał ich, otaczał, wzrastał w niewytłumaczony i tajemniczy sposób.
Głowa z płomieni dotyka już ich głów.
Dreszcz zgrozy i przerażenia wstrząsa postacią Persa i Raula. Już teraz wiedzą, co wywołuje ten odgłos dziwny, a nieznośny...
Korytarz podziemia ogarnia pełzająca, skupiona fala ciemnych, poruszających się szybko zwierzątek. Płynie ta fala, miarowa, drobna, lecz szybsza od najgwałtowniejszego morskiego przypływu...
Fala ta dobiega do ich nóg... wspina się, ogarnia ich i Pers i Raul nie mogą powstrzymać okrzyku lęku i bólu...
Ręce ich, ochraniające ciągle twarze opadają, by bronić się, przed tą wstrętną nawałą, odrzucać lepkie, łaskocące łapki, kłujące jak igły pazury, wilgotne pyszczki i szarpiące zaciekle zęby.
Pers i Raul bliscy już są ostatecznej utraty sił; ale w tej chwili płomienna twarz zwraca się ku nim z okrzykiem: