Przejdź do zawartości

Strona:PL Leroux - Upiór opery.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w jego duszę, napełniając ją nieznanem mu dotąd błogiem uczuciem.
Raul drżący, oszołomiony, zasłuchany, teraz dopiero rozumieć zaczął, dlaczego w ów pamiętny wieczór w Operze śpiew Krystyny takie niezapomniane, takie silne wrażenie uczynił na obecnych.
Krystyna była pod cudownym, mistrzowskim i nieziemskim wpływem — tego tajemniczego, niewidzialnego mistrza tonów.
Głos śpiewał solową partję Romea z „Romeai Julji“.
Banalne słowa wiersza i łatwa, popularna melodja nabierały teraz nadzwyczajnej piękności i niezwykłej harmonji. Dźwięczała w nich taka słodycz, taki bezbrzeżny i cichy smutek, iż chwilami zdawało się Raulowi, iż to kobieta śpiewa.
I Raul był świadkiem jak Krytyna porwana nadludzką egzaltacją i upojeniem, upadła na kolana, wznosząc błagalnie ramiona, tak, jak to raz już była uczyniła na grobie ojca w Perros.
Nic nie jest w stanie oddać namiętności, jaka zadźwięczała w słowach: „przeznaczenie przykuwa cię do mnie na wieki“.
Dreszcz przeszedł Raula; napróżno chciał walczyć z urokiem, odbierającym mu wolę i zdolność zdrowego myślenia oraz przytomność tak mu potrzebną w danej chwili.
Wreszcie ostatnim wysiłkiem rozsunął firankę i szedł prosto ku Krystynie.
Młoda dziewczyna automatycznym ruchem posuwała się w głąb pokoju, którego ściana pokryta była w zupełności dużem, sięgającem ziemi lustrem.